salamandra prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2012

Dystans całkowity:118.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:10
Średnia prędkość:14.57 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:16.99 km i 1h 10m
Więcej statystyk

pół godzinki nie dla słoninki

  d a n e    w y j a z d u 12.10 km 0.00 km teren 00:45 h Pr.śr.:16.13 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Poniedziałek, 26 listopada 2012 | dodano: 26.11.2012

takie tam, nocne szwendanie




transport ptysiaków

  d a n e    w y j a z d u 14.75 km 0.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:17.70 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Sobota, 17 listopada 2012 | dodano: 17.11.2012

Można powiedzieć, że byłam stworzeniem jucznym. Z powrotem wiatr we włosach.
Marzy mi się taka autostrada rowerowa przez miasto, bezkolizyjne ślimaki zamiast rozbieganego wzroku przy dojazdach do skrzyżowań i wystawania na każdych światłach. Chociaż zielona rowerowa fala. A miasto jesienną nocą (wieczorem?) całkiem, całkiem. Fajnie.



można powiedzieć, że na łabędzie

  d a n e    w y j a z d u 11.25 km 0.00 km teren 00:40 h Pr.śr.:16.88 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Czwartek, 15 listopada 2012 | dodano: 15.11.2012

Jak w życiu. Niektórzy dostojnie.

Trzy łabędzie © salamandra


A inni nie wiadomo, co wyczyniają. Odrzańskie wygibasy.
Szarak © salamandra



2000 i leśna poezja

  d a n e    w y j a z d u 37.70 km 0.00 km teren 03:00 h Pr.śr.:12.57 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Sobota, 10 listopada 2012 | dodano: 10.11.2012

Las już zasypia. Wciąż jednak koi oczy i myśli, syci energią spragnione przyrody serce.


Szelest liści pod kołami łaskocze uszy i odwraca uwagę od błocka i grząskiej drogi. Właściwie, jak na listopad, to błota nawet nie tak dużo.


Pałac w Wojnowicach jak stał, tak stoi. Od października, jak się okazuje zamknięty, czyli na ciepłą herbatę można liczyć, ale... z własnego termosu.




Z powrotem tą samą drogą, mijając Sosnowe Wzgórze.


I oczywiście przez Mokrzański Las. Udało się jeszcze, oprócz wiatru, złapać trochę słońca :-)


Szkoda, że to ostatni wolny weekend w tym roku. Aż do Świąt nic wolnego... :-(



właściwie to na herbatę

  d a n e    w y j a z d u 13.30 km 0.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:15.96 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Czwartek, 8 listopada 2012 | dodano: 08.11.2012



takie sobie listopadowe kręcenie z Violą po okolicy i zamach na belfra

  d a n e    w y j a z d u 24.45 km 0.00 km teren 01:45 h Pr.śr.:13.97 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012

Leśne uprawy - Stabłowice za za dnia, ale w deszczu. Woda z kasku kapała, a my sobie GG. Wały o zachodzie, rzec by można złotą godziną. Nawet ładnie się różowiło zamiast nadodrzańskiej szaro - burości. Noc nas złapała, konie kwiczały, dziki chrząkały. Wróciłyśmy do cywilizacji. Maślice nocą.
Większość wypadków zdarza się pod domem. Jakieś gamonie szły całą szerokością ulicy. Świat należy do młodzieży. Chciałam ich boczkiem, przykładnie lewą stroną ominąć. Myśli w czyn, a wtedy dwa zagadane gamonie i cała reszta skręcają... W którą stronę? Oczywiście w lewo. Po hamulcach, jakoś ich nie rozjechałam, równowagę nie całkiem dało się utrzymać, ale na szczęście fikołka też nie było.
Mina gamoni była bezcenna, nawet się na nich nie złościłam. Jak to można psorce nocą pod koła włazić? Łańcuch mi spadł, ale 10 m do chaty, to już doczłapałam i Kuba mi w domu założył.



5 km i kapeć

  d a n e    w y j a z d u 5.40 km 0.00 km teren 00:20 h Pr.śr.:16.20 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Sobota, 3 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012

Zimowa kurteczka, pod kask chusteczka... Wyszykowałam się ciepło i elegancko. Pojechałam po Violę. Ruszamy... ciężko coś i dziwnie. Oczom nie wierzę, ale nie chce być inaczej - kapeć plaskaty.
Do domu pieszo, prowadząc rower :(
Daleko nie zajechałam, może na szczęście, to się też nie ulazłam. Ale jazdy szkoda.