salamandra prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:294.80 km (w terenie 103.00 km; 34.94%)
Czas w ruchu:25:15
Średnia prędkość:14.56 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:32.76 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Tłusty czwartek

  d a n e    w y j a z d u 30.05 km 15.00 km teren 02:00 h Pr.śr.:15.03 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Czwartek, 27 lutego 2014 | dodano: 27.02.2014

W następstwie pączkowego łakomstwa, bardzo leniwie. Tak bardzo, że aż mnie noc w lesie zastała.

Zachód słońca w Lesie Mokrzańskim
Zachód słońca w Lesie Mokrzańskim © salamandra






















Niedziela w Sowich. Kalenica

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren 05:00 h Pr.śr.:0.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Niedziela, 23 lutego 2014 | dodano: 27.02.2014

Nawet nie 80km od Wrocławia. Jeszcze mniej minut, żeby z przełęczy Jugowskiej wejść na Kalenicę. Na szczycie jest wieża, a widoki? Szczególnie jesienią muszą być przepiękne, bo wokół rezerwat buków. Śnieżkę tez widać. Że ja tej Kalenicy wcześniej nie znałam!

Ale po kolei. Najpierw na przełęcz Jugowską. Za Kamionkami piękna górska szosa, wąziutkie serpentynki, nówka asfalt. Auto w raju. Mniam.

Parkujemy. W sumie wysoko. Rześko. Kije w łapki, komu w drogę - temu czas. Na szlaku już po kilku krokach – niespodzianka. Prędzej błota się spodziewałam niż lodu. Trochę zabawy jest. Uważać trzeba.

Pierwsze rozglądanko z Rymarza. Widoki, póki co, całkiem nie lutowe.

Karkonosze z Rymarza
Karkonosze z Rymarza © salamandra

Wielka Sowa z Rymarza
Wielka Sowa z Rymarza © salamandra

My dalej w stronę Kalenicy. Szlak coraz bardziej zimowy. Fajnie. We Wrocławiu, w tym roku, śniegu mniej niż na lekarstwo było.

Podejście na Kalenicę
Podejście na Kalenicę © salamandra

Po drodze jeszcze trochę skałek i już Kalenica z wieżą. Wilczy wprost apetyt mamy na panoramę. Widoczność nie nadzwyczajna, ale i narzekać nie ma co. Śnieżkę łatwo wypatrzyć – z daleka widać, całą w śniegu. Aż się skrzy. Światło dzisiaj jest prawdziwym wyzwaniem dla fotografa. Nad Sowimi Górami zdążyły zawisnąć niezłe chmurzyska – stoimy na tej wieży w głębokim cieniu. Za to Przedgórze Sudeckie i Równina Wrocławska, zresztą co tam, wszystko wokół po horyzont w słońcu.

Tak więc może spojrzenie na Ślężę:

Widok z Kalenicy na Ślężę
Widok z Kalenicy na Ślężę © salamandra

Jeszcze trochę rozgrzewającego marszu i znajdujemy fajną miejscówkę z widokiem na Jugów.

Widok na Jugów
Widok na Jugów © salamandra

Pora na drugie śniadanie. Tomek, wiadomo, piecze najpyszniejsze bułeczki na świecie :)

  Drugie śniadanie
Drugie śniadanie © salamandra

Drożdżówki - prawdziwe dzieło kulinarnej sztuki, szybko znikają :)

Wracamy niebieskim rowerowym, tudzież nartostradą, jak kto woli. Białego puchu nie ma. Tylko na stoku k/Zygmuntówki, nauka techniki zjazdu. Naprawdę ostatki, że tak powiem sztucznego śniegu.

Salamandra koło Zygmuntówki
Salamandra koło Zygmuntówki © fot.Tomek

Super spacer. W sam raz na krotki dzień. Chciałabym wrócić jesienią. Musi być pięknie, kiedy te wszystkie buki są złote. Może się uda?



Fotocykloza, czyli wszystko przez przebiśniegi

  d a n e    w y j a z d u 5.15 km 4.00 km teren 00:30 h Pr.śr.:10.30 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Sobota, 22 lutego 2014 | dodano: 22.02.2014

Dystans nie powala, ale nie o to chodziło. Tylko, o przebiśniegi :) Za cel obraliśmy las Pilczycki i ruszyliśmy z Kubą na poszukiwania. Właściwie to sprawdzić, czy już są tam, gdzie zawsze.

Przebiśniegi w Lesie Pilczyckim II
Przebiśniegi dwa © salamandra

"Som, som, som" przebiśniegi i... bobry :D

Zgryz bobrowy
Zgryz bobrowy © salamandra

Na przebiśniegach w lesie Pilczyckim, zawsze można polegać.

Przebiśniegi w Lesie Pilczyckim I
Przebiśniegi w Lesie Pilczyckim © salamandra

Całe dywany śnieżyczek :) Nareszcie.

Przebiśniegi w Lesie Pilczyckim IV
Przebiśniegi w lesie Pilczyckim, już nie mogłam się doczekać. © salamandra

Są i inne ciekawostki. Jak to w lesie. Na przykład wykroty i mech na zwalonym drzewie. Taki dywan, miększy niż na oscarowej gali.

Mech na pniu
Mech na pniu © salamandra

Albo ta huba...

Huba na drzewie
Huba na drzewie © salamandra

W lesie zawsze jest ciekawie. Ale w wiosennym łęgu, prawdziwymi bohaterami są przebiśniegi. Dlatego... jeszcze kilka :D

Przebiśniegi w Lesie Pilczyckim III
Śnieżyczka przebiśnieg © salamandra

A! I jeszcze krokusy. Działkowe, ale tez dzielne. Zakwitły w lutym :)

Krokusy na działce
Krokusy na działce © salamandra



Czesanie myśli

  d a n e    w y j a z d u 53.90 km 26.00 km teren 03:50 h Pr.śr.:14.06 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Piątek, 21 lutego 2014 | dodano: 22.02.2014

Poszukiwanie równowagi najłatwiej przychodzi mi w lesie. Dlatego prawie połowę dzisiejszych kilometrów wyrobiłam kręcąc po Mokrzańskim. Widać jednak ścieżek nie stało, żeby myśli uładzić, więc ruszyłam dalej do Mrozowskiego. Miło się rowerowało, pod względem termicznym zupełnie nielutowo. No i tak znowu zakulałam się do zamku w Wojnowicach.

Kaczuchy, wszystkie parami, wiosna im w głowie. Po fosie, to jak zwykle się kręcą. Może gniazda myślą zakładać. Jeśli tak, to niezły kamuflaż.

Kaczka w fosie
Kaczor w fosie © salamandra

Zamek, jak stał, tak stoi, a ja zdjęcia też jak zwykle. Wszystko, co miałam, znaczy się jeżyka jednego, wcześniej zjadłam, więc, co było robić jak nie zamek portretować? Zresztą, lubię go po prostu i to miejsce.

Pałac na wodzie w Wojnowicach
Pałac na wodzie w Wojnowicach © salamandra

Powrót przez Wilkostów i Brzezinkę Średzką. Zanim znowu wjechałam w Mokrzański, przyuważyłam elegancką leszczynę. Będą orzeszki :)

Leszczyna na polu
Leszczyna na polu © salamandra

A myśli? Nawet, jeśli je wcześniej uczesałam, to wiatr i tak mi je skutecznie zburzył ;)



Las Malin

  d a n e    w y j a z d u 47.50 km 16.00 km teren 03:15 h Pr.śr.:14.62 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Wtorek, 18 lutego 2014 | dodano: 19.02.2014

 Tak płasko wokół Wrocławia, jak chyba nigdzie. Co prawda Wielka Góra majaczy na horyzoncie i kusi, ba nawet Góry Olbrzymie kuszą, cóż kiedy po pracy za daleko. Ale, są jeszcze Kocie Góry. Tak sobie popatruję czasami w stronę Trzebnickich Wzgórz, że trzeba te koty sprawdzić ;) Tak więc dzisiaj ruszyliśmy z Kubą na północ.

Na początek: widok z mostu na Widawie.

Widawa w Krzyżanowicach
Widawa w Krzyżanowicach © salamandra

Za Widawą, przynajmniej dla mnie, rozpoczyna się rowerowe nieznane. Że mekka szosowców, to wiem, ale co innego wiedzieć, a co innego spróbować. Z Wrocławia wyjechaliśmy drogą na Krzyżanowice. Potem Psary, Kryniczno i Malin. Wieś Malin i las Malin.

Przewodnik już na nas czekał...

Pies przewodnik I
Pies przewodnik I © salamandra

W towarzystwie, ruszyliśmy na małą pętelkę. Wieści gminne niosły, że las jest błotny, co dziś, na szczęście nie okazało się prawdą.
Droga, miejscami gliniasta, czasami piaszczysta, na niektórych odcinkach trochę porozjeżdżana drwalskimi autami, w sumie była niezła. Przewodnik, oczywiście, cały czas przed nami. Merdaniem ogona zachęcał do pośpiechu.

Droga w Lesie Malin
Droga w Lesie Malin © salamandra

Właściwie w tym lesie Malin, to nie wiem, czy są maliny, ale leszczyny na pewno.

Leszczyna w Lesie Malin
Leszczyna w Lesie Malin © salamandra

Tak sobie kręciliśmy, telefony się urywały, a przewodnik zachęcał do zabawy.

Pies przewodnik II
Pies przewodnik II © salamandra

 Tymczasem las znowu zmienił oblicze. Pojawiło się więcej światła i zieleni.

Mchy w Lesie Malin
Mchy w Lesie Malin © salamandra

Zaś pies najnormalniej się zmęczył. Trochę musieliśmy przystanąć. Pies odsapnął, my też. Właściwie, to już myśleliśmy, że mamy tego psa. Zaczęliśmy się martwić, że zechce nas odprowadzić do samego Wrocławia. Jednak w końcu, do domu, to odprowadziliśmy my jego. Odeskortowaliśmy go, z powrotem do Malina. Został przy pierwszym gospodarstwie. Widać etatowy przewodnik :D

W Malinie, zerknęliśmy sobie jeszcze na park.

Staw w parku w Malinie
Staw w parku w Malinie © salamandra

Powrót tą samą drogą. Na chwilę zatrzymaliśmy się tylko na moście Milenijnym. Poszerzanie Odry, kulawo, nie wiem po co, ale idzie.

Półwysep na Odrze
Bystre oko przyuważy, że bobry też pracują, jak to nad rzeką © salamandra

Takoż i my  do pracy. Jeszcze tylko ptysiowe groszki do pieczarkowej. Fajnie mieć trochę wolnego :)



Parku krajobrazowego doliny Bystrzycy ciąg dalszy

  d a n e    w y j a z d u 45.00 km 12.00 km teren 02:50 h Pr.śr.:15.88 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Poniedziałek, 17 lutego 2014 | dodano: 18.02.2014


Słoneczko kusiło od rana, więc… się nie opierałam. Wygramoliłam się, wyelegantowałam. Wylazuję, a tu przy wyjściu, sąsiadka kiwa głową nad moim steranym rumakiem. Sterany? Hmm… brudny raczej :(
Dziewczyna, chyba chciała być grzeczna. Znać, że trza by pewnie, jakąś kąpiel wyszykować…

Tymczasem nie bardzo mogłam się zdecydować, dokąd by tu ruszyć. Więc pojechałam… w stronę Lasu, czyli jak zwykle. Po paru kiloskach, nie jak zwykle przebiegł mi drogę czarny kot, a ponieważ nie jestem przesądna… zawróciłam. Tym sposobem, koci postępek usprawiedliwił zew doliny Bystrzycy.

Bystrzyca w Samotworze
Bystrzyca w Samotworze © salamandra

W okolicy Samotworu, przeżyłam prawdziwe telefoniczne bombardowanie. Odbyłam, więc konferencję pod starym dębem, przy okazji obchodząc w kółko i podziwiając.

Okazały dąb
Okazały dąb w dolinie Bystrzycy © salamandra

Za Skałką skręciłam na zielony szlak w stronę Gałowa. Pierwszy raz tamtędy jechałam. Trochę się zdziwiłam - dużo starych dębów i wyraźnie grądowy charakter lasu. A potem, jakoś tak, znowu się przypałętałam w okolice pałacu Aleksandrów w Samotworze.

Pałac Aleksandrów
Pałac Aleksandrów © salamandra

Dziwne, ale w tej Bystrzycy, to chyba jednak jakieś ryby harcują. Ze sześciu rybaków trenowało cierpliwość. Mnie, cierpliwości brakło, żeby na efekty tego treningu czekać. Ciekawe, czy naprawdę cos łowili, czy tak sobie kontemplowali w otoczeniu przyrody po prostu.



U starej wierzby

  d a n e    w y j a z d u 44.50 km 22.00 km teren 03:20 h Pr.śr.:13.35 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Niedziela, 9 lutego 2014 | dodano: 18.02.2014

Było tak: luty, ale wolna niedziela, bardzo szaro i pochmurno, ale nie bardzo chłodno, czyli… rower z kąta czas wywlec. Ruszyliśmy z Kubą zdobywać dziki zachód. Tak z grubsza, w kierunku Miękini. W planach mieliśmy sentymentalną wycieczkę za Wróblowice, do lasu w okolicy Błoni. Las od naszej ostatniej bytności trochę się postarzał - wióry lecą bardziej niż w Mokrzańskim.

Tymczasem jednak, w nietkniętych piłą ostępach znaleźliśmy fajne dziurawe drzewo.

Salamandra w drzewie
Salamandra w starej wierzbie © salamandra

Całkiem klasyczna miała być ta nasza wycieczka. Jak zwykle – do lasu. Ale nasze kolarstwo? Oooo, co to, to nie. Nie, nie, nie... Jeśli to prawda, że „kolarstwo przełajowe obfituje w liczne przeszkody, które zmuszają zawodnika do schodzenia z roweru i przenoszenia go”, to dziś właśnie tak było. Wprawdzie z rowerami na plecach nie biegaliśmy, ale co chwilę hyc w błoto, to i owszem. Cośmy tego błota zasmakowali, to nasze. Ale, w końcu… luty :D

Jakoś doczłapaliśmy do tego lasu. Z sentymentów zaś, niewiele zostało. To znaczy Kuba orientował się zupełnie nieźle. Ja, to pożal się Boże. Za wiele nie pamiętałam. Może dlatego tak fajnie się odkrywało nowe – stare ścieżki. No i jeziorko. Całkiem niespodziewanie wyłoniło się spomiędzy drzew. Zupełnie o nim zapomnieliśmy. Pokryte zielonym lodem, takie kocie oczko.

Jezioro w lesie koło Mrozowa
Jeziorko w lesie koło Mrozowa © salamandra

Ha! Kotki też były. Przy okazji, wytropiliśmy pierwsze oznaki wiosny. Bazie :)

Bazie w lesie koło Mrozowa
Bazie w lesie koło Mrozowa © salamandra



Maluśka pętelka po okolicy

  d a n e    w y j a z d u 21.75 km 6.00 km teren 01:25 h Pr.śr.:15.35 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Poniedziałek, 3 lutego 2014 | dodano: 04.02.2014

Biorąc pod uwagę czas, dystans i pogodę, dzisiejszy konkurs na jazdę wygrało auto. Taaaka pogoda, taaakie słonko, że tylko wiatr we włosach do pełni szczęścia upragniony. Cóż, kiedy obowiązki stanowiły inaczej. Z tego wszystkiego, to wiatr we włosach był, ale wieczorem, kiedy wreszcie znalazłam chwilę na rower. Słońce właśnie zachodziło. Gapiąc się jak sroka, nieśpiesznie sobie rowerowałam, no i tak maluśka pętelka po okolicy się wykręciła.
Ale żeby nie było, wyjątku nie stanowię. Kocham swoje auto i uwielbiam jazdę samochodem :D



moje miasto nocą

  d a n e    w y j a z d u 18.95 km 0.00 km teren 01:20 h Pr.śr.:14.21 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Niedziela, 2 lutego 2014 | dodano: 04.02.2014

Chociaż niedziela, pół dnia w pracy. Później odrobina świątecznego lenistwa z rodziną tez upragniona. No i... dzień zleciał.
Cosik jednak musiałam sobie przemyśleć. A do myślenia, jak niepowszechnie wiadomo, bardzo przydaje się rower. Zgarnęłam motylastego i ruszyliśmy przed siebie. No i tak zakulałam się na Grodzką, a potem na Ostrów Tumski. Nocne zdjęcia kieszonkową małpką nie bardzo się udają, ale, że uzależnienia trudno się pozbyć...

Uniwersytet wrocławski nocą
Uniwersytet Wrocławski nocą © salamandra

Katedra nocą
Katedralna i wrocławska katedra nocą © salamandra



Królestwo błota i barwy zmierzchu

  d a n e    w y j a z d u 28.00 km 2.00 km teren 01:45 h Pr.śr.:16.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A1
Sobota, 1 lutego 2014 | dodano: 02.02.2014

Miało być rano, wyszło jak zwykle - przed zachodem. Jednak, w ten oto sposób, ominął mnie poranny piździel i południowa wiosna. Wiosny szkoda. Pojechałam, raczej pilnując się asfaltu, w górę Bystrzycy.

Bystrzyca przed zachodem słońca
Jeszcze trochę lodu przy brzegach. Bystrzyca przed zachodem słońca © salamandra

Wiosny nie poczułam, za to przyjrzałam się dokładniej i z drugiej strony rzeki ruinom starego młyna. Powoli, uwidoczniają się pierwsze efekty odbudowy.
Młyn na Jarnołtowie
 Młyn na Jarnołtowie © salamandra

Pora na deser. Co mnie nie ominęło, to kolory przed zmierzchem.
Zachód słońca na Jarnołtowie
Zachód słońca na Jarnołtowie © salamandra