Grudzień, 2013
Dystans całkowity: | 384.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 25:14 |
Średnia prędkość: | 15.25 km/h |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 24.05 km i 1h 34m |
Więcej statystyk |
Szczęśliwego nowego roku!
d a n e w y j a z d u
14.24 km
0.00 km teren
00:54 h
Pr.śr.:15.82 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wprosiłam się na Tomka skik do paczkomatu. A potem... wspólnie, jeszcze jeden skik na nocne uprawy. Drugie dzisiaj, ostatnie, w tym roku.
Co mi się w tym roku udało?
Wyrównać, a nawet lekko przekroczyć ubiegłoroczny kilometraż.
Zorganizować niezwykle rowerowy grudzień :D
Robić troszkę dłuższe wycieczki.
Jeździć ździebko szybciej.
Polubić samotną jazdę.
Co mi się nie udało?
Przejechać stówy.
Zamontować, ba kupić rowerowego bagażnika na samochód.
Wybrać się z rowerem do Puszczy Białowieskiej.
Obejrzeć wschodu Słońca ze Śnieżnika.
Dotrzeć, jako kibic, na alpejski etap Tour de France.
Coś zawsze pozostaje w marzeniach...
Tymczasem na zakończenie fragment z Okudżawy.
Panie zielonooki, mój Boże jedyny, spraw,
Dopóki ziemia kręci się, zdumiona obrotem spraw,
Dopóki czasu i prochu wciąż jeszcze wystarcza jej,
Dajże nam wszystkim po trochu, i mnie w opiece swej miej!
Przez całe popołudnie bujała mi się w myślach ta końcówka "Modlitwy". Może trochę pasuje do dzisiejszego dnia?
W każdym razie, szczęśliwego nowego roku!
Deja vu i świat szronem malowany
d a n e w y j a z d u
27.41 km
0.00 km teren
01:56 h
Pr.śr.:14.18 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Kominiarka, cieple kalesony, dzisiaj ubrałam się trochę przezorniej.
Wjechałam w uprawy i od razu wiedziałam,
że pojadę dalej, że chcę więcej i więcej tego odmienionego świata.
Szron na trawach. Ugory, po których zwykle tylko prześlizguje się wzrok, dzisiaj w zupełnie innej odsłonie.
Szron na trawach © salamandra
Kross też zaczarowany. Wpasował się w rześki poranek.
Otulona mgłą, jadę dalej. Jeśli jest coś takiego, jak zew lasu, to właśnie go poczułam. Cicho i magicznie. W oddali słychać dzięcioła. I nagle... nie wierzę. Z lewej wyjeżdża furmanka :) Taki
widok, zwykły i nie. Koń, wóz... Już zapomniałam. Prawdziwe deja vu.
Kiedyś... Kiedyś u dziadka, z dziadkiem tak jeździłam przez las. Chwila
mignęła. Minęła. Coś z dziecka zostaje w nas na zawsze. Bardzo się wzruszyłam.
Jest coś magicznego w tym zamglonym, oszronionym lesie. Liście buków
brązowe i białe. Delikatne igiełki na brzeżkach. Kropelki wody zaklęte w
igiełkach.
Szron na liściach © salamandra
Czas wracać. Może to tylko suche liście i odrobina wody. Czas wracać. Słońce wychodzi zza chmur. Zmienia igiełki w krople rosy. Syci świat światłem i ciepłem. Dziwny dzień.
part two
d a n e w y j a z d u
25.50 km
0.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:14.57 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Późnym popołudniem las Mokrzański z Violą. Grudniowy przymrozek, niby nic takiego, jednak nagły spadek temperatury trochę nas zaskoczył. Zmarzłam.
A las? Lasu to już niedługo całkiem nie będzie.
Naprawdę szkoda. Dawno, dawno temu... Wrocław był jednym z najbardziej zielonych polskich miast. Dawno, dawno temu... za siedmioma górami... Teraz - jeden wielki wyrąb :( Tak w mieście, jak i w najbliższym sąsiedztwie. Tu, akurat może i planowa ta zrywka, może i las w wieku rębnym... Ale nie dość, że w okolicy lasów i tak mało, to teraz jeszcze i te ostatki poszły pod piły. Serce płacze.
Kross na karczowisku © salamandra
Wschód Słońca na Milenijnym
d a n e w y j a z d u
12.30 km
0.00 km teren
00:45 h
Pr.śr.:16.40 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Tak sobie umyśliłam, że warto wykorzystać jeszcze tę ociupinkę wolnego, co to została do końca roku i poturlikałam się na most Milenijny.
Panorama z barkami © salamandra
Gdy się rozkręcałam, niektórzy jeszcze smacznie spali na słupie.
Śpiochy na słupie © salamandra
Chciałam utrafić wschód Słońca i skoro się już z rana wygramoliłam, szkoda było nie zrobić kilku zdjęć.
Wschód nad Odrą I © salamandra
Kościół garnizonowy © salamandra
Wschód nad Odrą II © salamandra
Tak kontemplując powszednie zjawisko astronomiczne, ani się spostrzegłam, jak świat nabrał kolorów i światła. Wstał ładny dzień. Zrobiłam małe kółko, by przejechać na druga stronę mostu i... nie mogłam sobie odmówić jeszcze kilku zdjęć.
Tymczasem, w domu, czekała na mnie jeszcze jedna przyjemność. Prawdziwe dzieło kulinarnej sztuki Tomka.
Keks na śniadanie © salamandradra
Pycha :)
w grudniu po południu
d a n e w y j a z d u
28.86 km
0.00 km teren
01:54 h
Pr.śr.:15.19 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Obiad gotowy. Goście uczęstowani, ruszyli w drogę powrotną do domu. Tak więc ja też ruszam... na rower. Dnia jeszcze trochę udaje się złapać.
Wieczorne marki
d a n e w y j a z d u
16.69 km
0.00 km teren
01:06 h
Pr.śr.:15.17 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Rano się śpiuniało, potem wiało, później był bigos, w końcu nie było już wymówki. Lodówka po świętach wyraźnie przetrzebiona, ciasta pożarte do ostatniego okruszka :( Pojechaliśmy z Tomkiem na zakupy, przytaszczyć trochę składników do sałatki. Por, jabłka, jajka. Reszta: ser, kukurydza, ogórki, sól, pieprz, majonez - w domu obecne. Szybko podrzuciliśmy plecaczki ze sprawunkami do domu i już byliśmy deczko lżejsi i swobodni. Pozbywszy się wielbłądziego balastu, ruszyliśmy na nocną pętelkę po mieście, by w końcu wylądować w lesie na uprawach. Dzików, co ich tam ponoć mało nie jest, nie udało nam się zaobserwować. Tomka szperacz, co noc zamienia w dzień i nasze głośne ględzenie, skutecznie z wyprzedzeniem, odstraszyły wszystkie dziki razem i z osobna. Ale w sumie... nocą w lesie jest ciekawie :D Może zmałpuję pomysł i też sobie sprawię taki miotacz fotonów?
Las Mokrzański
d a n e w y j a z d u
26.50 km
0.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:15.14 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Gdzie by tu się wybrać, hę?
Jak to gdzie? Jak zwykle. Do lasu.
Ten las to prawdziwe panaceum.
Na zmęczenie. Pomaga.
Na złość. Pomaga.
Na świąteczne sadło. Na pewno nie zaszkodzi.
Szkoda, że coraz mniej z tego lasu zostaje. Rąb idzie, że wióry lecą.
Christmas evening ride
d a n e w y j a z d u
18.50 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:18.50 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Dostawa świeżej sałatki jarzynowej i można powiedzieć, że świąteczne pogotowie fryzjerskie. Nigdy wcześniej podobny mix przez myśl by mi nie przemknął. A jednak.
Wieczór ciepły, aż trudno uwierzyć, że grudniowy. Temperatura, za sprawą halnego, 11oC około 21oo.
Nie śpieszyłam się bardzo z powrotem. To tu, to tam zerknęłam. Niedoskonale, ale coś niecoś się utrwaliło.
Zachodni Wrocław nocą.
Christmas morning ride
d a n e w y j a z d u
28.00 km
0.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:15.27 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Ciepło i ciężko. Wiatr. Powinnam napisać świąteczne obżarstwo. Jako wymówka, halny brzmi jednak o niebo lepiej :D
Było tak: pętla przez uprawy, park Złotnicki, Jerzmanowo, lotnisko, autostrada Graniczna, las Tysiąclecia i bobry nad Ślęzą na koniec.
2k
d a n e w y j a z d u
22.30 km
0.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:16.73 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
yes ,yes, yes :)