Kwiecień, 2013
Dystans całkowity: | 148.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 10:45 |
Średnia prędkość: | 13.86 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 18.62 km i 1h 20m |
Więcej statystyk |
Miało być na rower, wyszło, że na deser :)
d a n e w y j a z d u
24.65 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:16.43 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Antidotum na zmęczenie - rower,
ból głowy - rower,
złość - rower.
Panaceum? Tak właśnie było. W niedzielę po pracy zła, zmęczona, z dymiącą czachą wybrałam się pojeździć terapeutycznie.
P o s k u t k o w a ł o!
A na deser oto, co na mnie czekało po powrocie:
Pycha :) Tomek jesteś genialny!
Na singlach w Lesie Pilczyckim
d a n e w y j a z d u
13.85 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:11.87 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Zdaje się, że nie tak dawno tu byłam. Jednak po przebiśniegach, nie ma śladu. Tym razem, wąskie ścieżki skrywa zielono biały dywan zawilców. Przyroda szybko nadrabia zimowy sen.
Migają miodunki
i złote ziarnopłony.
Kwietny miesiąc, kwiaty są, ale ciszy brakuje. Single szybko doprowadzają do winowajcy. Wielki Most zmienił to miejsce.
Jaz i Most Rędziński. Razem przedstawiają nawet ciekawy widok. Wielki i jeszcze większy obok siebie. Łoskot wody i szum autostrady mieszają się ze sobą. Fajnie tu zajrzeć, ale długo wytrzymać nie można.
Jeszcze jedno spojrzenie na Jaz Rędziński. W towarzystwie wyraźnie zmalał, ale nie stracił charakteru.
Pora wracać. Jeszcze jedno kółko po singlach. Potem rozkopane i wykarczowane Ślęzoujście, a na koniec - ścieżki nad stawem Pilczyckim. Tu też widać wiosnę.
Będą młode łabędzie :)
Rodzinnie na urwisko
d a n e w y j a z d u
40.35 km
0.00 km teren
03:00 h
Pr.śr.:13.45 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Uprawy, zielony most, Marszowice. Las Mokrzański - pogodnie, ciepło i znajomo. Paśnik i lizawka - dawno tu nie zaglądałam.
Pierwsze zawilce.
Słoneczko grzeje, las pachnie. Nagle - nie do wiary! Są, są, są! Pierwsze fiołki :)
W końcu kwiecień, więc naprawdę zaczyna być kwietnie. Oko samo się śmieje, a obiektyw kieruje w stronę maleńkich, fioletowych śliczności.
Dalej Sosnowe Wzgórze, śmigają sarenki. Las Mrozowski i... emocje na urwisku.
Tak niewiele brakowało, a urwisko, byłoby clou maratonu. Właśnie dziś miał się odbyć. Tymczasem, odwołany z powodu zimy. Byłby jednak wiosenny, gdyby był.
piątek z Violą
d a n e w y j a z d u
21.00 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:14.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wały, aż do Pracz i uprawy. Będę monotematyczna, czasami tak mam. Nie podoba mi się ta masakryczna wycinka wzdłuż Odry. Dlaczego nad rzeką nie mogą rosnąć wierzby? Tymczasem golenie na łyso postępuje szybko. Powtórzę kolejny raz. Żal, tych starych dębów. Żal.
Karkonosze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Jak się nie ma, co się lubi... pieszo też ciekawie.
Na początek ciekawa skałka. Efekty wietrzenia mrozowego, rozpad blokowy, wietrzenie biologiczne, kociołki... raj geomorfologa :)
Jednak Karkonosze jeszcze zimowe. A najbardziej - Śnieżne Kotły.
Jako, że alpinizm krzesełkowy okazał się niewykonalny, odbyło się zimowe wejście na Szrenicę. Po śniegu lekko nie było, ale satysfakcjonująco - owszem. Na górze czekały kultowe pierogi z jagodami :) i takie widoki:
Przy okazji był to prapremierowy występ Salamandry z kijami.
Przydały się te kijki bardzo. Dzięki Kubuś :)
wieczorne miasto
d a n e w y j a z d u
12.00 km
0.00 km teren
00:45 h
Pr.śr.:16.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Do rodziców. Przed wyjazdem.
Przy drodze nareszcie trochę kolorów.
wrocławskie krokusy
Lecą bociany.
d a n e w y j a z d u
17.70 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:14.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Właściwie, to wkurz na koniec dnia. Tak, to chyba dobre słowo. Straszna wyrzynka nad Odrą. Wszystko ogołocone. Niby to krzaczory, a jednak goło, no po prostu goło. Żadnej wierzby... Trudno uwierzyć; ta cała regulacja. Gdzie teraz ptaszki będą mieć gniazda?
Rzeka prosta, długa, szeroka... No dobra? Ale bez wierzb nad brzegami? Żadnych trzcin? Łąki bez ptaków? Póki co, okropnie to wygląda, w dodatku rozjeżdżone przez ciężki sprzęt. Myślę, że to wszystko nie do końca z głową :(
Cywilizacja pasi coraz mniej. Smutno mi się zrobiło.
Aha, gdy tak rozglądałam się po tym pobojowisku, wypatrzyłam dwa bociany. Parka w locie. Naprawdę przyleciały. To może już wreszcie będzie wiosna?
Tęsknię za odrobiną ciepła i jestem totalnie zmęczona.
Sprawdzić, czy są przebiśniegi.
d a n e w y j a z d u
8.00 km
0.00 km teren
00:45 h
Pr.śr.:10.67 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Kwiecień zaczął się na dobre i właściwie to dziwne... szukać o tej porze przebiśniegów. Gdyby to był normalny rok, wyglądałabym już kasztanowych pąków. A tak, sprawa się rypła - matury nie będzie. Ale przebiśniegi są!
Są! Są! Są! Śliczne, delikatne, wyczekiwane :)
Całe polany przebiśniegów :)
Las Pilczycki o żadnej porze roku nie ma takiego czaru, jak właśnie teraz. Znika śnieg i pojawiają się śnieżyczki przebiśniegi. Magia, biała magia :)
W sumie las wygląda jakby przez długi czas odcięty był od świata. Wprawdzie góry śmieci i prace przy kolektorze ściekowym, nieopodal wjazdu jakby temu przeczą, ale... zwierzyna ma się dobrze. Spotkaliśmy lisa. Przez chwilę mogliśmy podziwiać puszystą rudą kitę. Śliczny był. Potem trzy sarny przecięły nam drogę. Zwinnie i cichutko. No i wszędzie ślady dzików. Gdzie się nie rozejrzeć, wszystko zryte, zryte, zryte. Jazda krotka, ale super. Po chorobie - w sam raz.
Po drugiej stronie Ślęzy, pałac - od wielu lat ośrodek dla niesłyszących i słabosłyszących przy Dworskiej.
Miałam zamiar jeszcze trochę pobuszować, ale na chęciach się skończyło. Właściwie na herbacie. Spotkałam Martę z Fibi, a potem, to już wróciłam do domu.
Wielkanocny bałwanek
d a n e w y j a z d u
11.40 km
0.00 km teren
00:50 h
Pr.śr.:13.68 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Ale się podziało! Wielkanoc na biało.
Zmarznięte zające, miast kicać po łące,
w czapkach, rękawiczkach, trzęsą się w koszyczkach.
Mamy białe święta - ćwierkają pisklęta,
zaś z cukru baranki - już biegną na sanki.
Ale się podziało! Wielkanoc na biało. Chociaż dziś 1 kwietnia, to wcale nie jest prima aprilis.
Wielkanocny zając.
1.04.2013 - we Wrocławiu rozpoczyna się inwestycja, od iluż to lat, znana pod nazwą Odra 2006. I to też nie jest prima aprilis. Może szkoda. Zwłaszcza tych drzew. Pomimo deszczułek, wątpliwe, czy przeżyją operację zaplanowaną gdzieś około 1997 roku, w okolicy powodzi tysiąclecia. Jak szerokie będzie to nowe - stare koryto Odry i jak zielona trawa, czas pokaże. Dziś pejzaż, chociaż świąteczny, zgoła nie kwietniowy.
Nadodrzański wał.
Tak sobie rozmyślając nad rokiem, może jeszcze nie bez lata, ale bez wiosny (i to też nie jest prima aprilis) patrzę, a tu jakby po wojnie.
Widać bitwa na kule solidna była.
Zagapiłam się na te kule. Tymczasem na horyzoncie zamajaczyło kilku narciarzy na biegówkach i to też nie był prima aprilis. Podobnie, jak ten uszaty facet, który nagle wychynął spomiędzy drzew.
W sumie okazał się takoż uprzejmy, co i sympatyczny. Przypilnował mi roweru, w czasie, gdy pstrykałam kilka zdjęć.
Super się dzisiaj kręciło. I to dopiero jest prima aprilis, bo większość dzisiejszego dystansu, to za duże słowo, przejechałam na flaku :(
Może więc dobrze, że po śniegu? Skoro powietrza zbrakło, a pompki nie stykło?