Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 257.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 22:16 |
Średnia prędkość: | 15.83 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 23.41 km i 1h 51m |
Więcej statystyk |
jazda dzielnicowa
d a n e w y j a z d u
6.45 km
0.00 km teren
00:20 h
Pr.śr.:19.35 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
do Violi na... sok pomarańczowy ;)
Po burzy
d a n e w y j a z d u
25.30 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:15.18 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Podejście No1 - podejrzliwie spoglądając na chmury - 0,5km i... szybki odwrót
Podejście No2 - po deszczu. Rześko, krystaliczne powietrze, tylko dnia mało zostało. Miałam nadzieję, że nad rzeką będzie spokój i... był.
Sielsko już na Ślęzoujściu. Konie skubią trawę, słonko coraz niżej.
Kolacja po burzy © salamandra
Most Rędziński ładnie się prezentował. Akurat chyba odpowiednie oświetlenie: Słońce nisko, trochę ciemnych chmur i wydaje się bielszy niż w rzeczywistości.
Most Rędziński © salamandra
Miałam nadzieję, zastać jeszcze jakieś fajne chmury, przeglądające się w Odrze. Jednak na taki spektakl trochę się spóźniłam. Za to zachód dzisiaj nie zawiódł. Piękne kolory...
Zachód słońca po burzy © salamandra
W drodze powrotnej mgły na uprawach. Ślicznie się ścieliły i wyjątkowo gęste. Wysoka wilgotność i zapadający zmierzch zrobiły swoje.
Wieczorna mgła nad leśnymi uprawami © salamandra
Fiolet i pomarańcz, przeszły w róż...
Zapada zmrok © salamandra
Naprawdę ładny był dzisiaj zachód nad miastem. Aż chciało się... być nad morzem ;)
Zachód słońca na Stabłowicach © salamandra
Ehhh...
Krótka bajka o dwóch wierzbach
d a n e w y j a z d u
24.15 km
0.00 km teren
01:35 h
Pr.śr.:15.25 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wieczorna runda do Pracz Ciężko oddychać; w dodatku takie przeszkody ;)
Przewrócona wierzba © salamandra
Rosły nad stawem wierzby. Piękne i okazałe. Dwie. Jedna pochylona - poszła pod topór. Druga - bardzo tęskniła. W końcu - poddała się burzy. Szkoda tych wierzb.
Na luzie
d a n e w y j a z d u
22.75 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:15.17 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Nareszcie chłodniejszy wieczór. Na wałach - tłum, szczególnie nad Odrą. Nad Bystrzycą już nie. Czapli też nie było. Za to, była akurat złota godzina. Zabytkowa, z początku XX wieku, zabudowa Stabłowickiej jeszcze w promieniach słońca.
Był szpital, była szkoła, jest Humanitarium © salamandra
Na Praczach, strażacy usuwali skutki nawałnicy z początku tygodnia.
Usuwanie skutków nocnej burzy © salamandra
W mieście, nadal sporo połamanych gałęzi i powalonych drzew.
Rano na południowy zachód
d a n e w y j a z d u
40.35 km
0.00 km teren
02:30 h
Pr.śr.:16.14 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Kto
rano wstaje... ale tak bardzo wcześnie, to niestety nie wstałam. Ze
świadomością, że jedyna sensowna pora na wyjazd przy upałach, jakie panują, to
piąta - ruszyłam o siódmej. Dzisiaj - na południowy zachód.
Taka pętelka:
Pilczyce - Żerniki - Osiniec - Jerzmanowo - Jarnołtów - Samotwór - Skałka -
Bogdaszowice - Stoszyce - Romnów - Skałka - Samotwór - Gałów - Jarnołtów -
Osiniec - Żerniki - Pilczyce
Na Jerzmanowie bociany już wstały, w Skałce też. Generalnie dużo młodych,
małych ptaszków, szczególnie wróbli i jaskółek. Nad bajorem przy drodze do
Bogdaszowic widziałam czaplę. Musiałam ją jednak zaniepokoić, bo zerwała się do
lotu i uciekła. W każdym razie, wygląda na to, że czaplom w okolicy dobrze się
dzieje i jest ich niemało.
Niemało w okolicy też lip. Jedna, dosyć okazała, rośnie koło krzyża na starych
rozstajach za Romnowem.
Lipa na rozstajach © salamandra
Nad
Bystrzycą - wierzby. Lubię się zatrzymać przy tych, między mostem, a młynem na
Jarnołtowie.
Wierzby nad Bystrzycą © salamandra
Dzisiaj
przyuważyłam, że ktoś je ozdobił. Takimi właśnie tablicami, przywiązanymi
gustownym sznureczkiem.
A może już wcześniej były te tabliczki? Tylko ich nie zauważyłam, albo dawno nie byłam w tym miejscu...
Info na wierzbie © salamandra
Czy o
tę wodę chodzi? Chyba tak. Wyjątkowo jej mało i stan rzeki niski.
Bystrzyca na Jarnołtowie © salamandra
Na tropie czapli
d a n e w y j a z d u
31.25 km
0.00 km teren
02:10 h
Pr.śr.:14.42 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
W mieście, jak w piekarniku. Jeśli na rower, to jedynie rano. Wcześnie, bardzo wcześnie rano. Tak bardzo wcześnie, to mi się nie udało, ale powiedzmy, że rano. Dałam radę o siódmej. Najpierw nad Odrę. Może to nie był najlepszy pomysł - dużo tam odkrytego i już szykował się smażing plażing, ale lubię startować w tym miejscu. Jechać tamtędy, to zawsze, jakby cofnąć czas.
Rano na Ślęzoujściu © salamandra
Przyszło mi na myśl, że rano powinno być fajne światło na Praczach, tam, gdzie kwitnie kukurydza. Może i było, ale chyba wcześniej. W każdym razie, i tak postanowiłam utrwalić to pole z zabytkową architekturą na horyzoncie.
Krajobraz z kukurydzą © salamandra
Cały czas miałam w myśli, żeby sprawdzić czaplę, skoro więc byłam w pobliżu - pojechałam zobaczyć. Była. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ją widziałam tydzień temu.
Starorzecze Bystrzycy w okolicy Pracz © salamandra
Przy okazji, dowiedziałam się od miejscowych, że czaple są dwie. Już drugi rok bytują w tym miejscu, ale nie mają młodych.
Czaple siedlisko © salamandra
Dwóch nie udało mi się zaobserwować - była tylko jedna. Za to - fajną sobie upatrzyła miejscówkę. I... po raz kolejny - szkoda, że mam taki słaby zoom.
Czapla na gałęzi © salamandra
Ze Stabłowickiej postanowiłam skręcić na zielony most i wiadomo...
ciągnie wilka do lasu. To pojechałam. W Mokrzańskim, jeszcze było troszkę przyjemnego
cienia i rosy, błota też. Zrobiłam małą pętelkę, z niedowierzaniem
wsłuchując się w odgłosy warczących pił i wpatrując się w rozjeżdżone
przez drzeworębów dukty. Nawet droga myszołowa jest zagrożona. Nooo...
nie spodobało mi się to. Temperatura nie rozpieszczała - postanowiłam
wracać.
Na moment tylko zatrzymałam się jeszcze. Przy dojeździe do upraw leśnych, mignęły mi kwiaty w modnym, lipcowym kolorze ;)
Go, go, go Goły!
Erzac, nie słoneczniki, ale też żółte © salamandra
Przedpołudniowa pętelka przez Osiniec, Jerzmanowo i Złotniki
d a n e w y j a z d u
23.10 km
0.00 km teren
01:31 h
Pr.śr.:15.23 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Rano było jeszcze OK, potem z każdą chwilą coraz goręcej. Uff... jaki upał.
Kilka spotkań ze zwierzakami, głównie ptactwem, w porze drugiego śniadania. Najpierw był kurak na Osińcu, ale tak fajnie wiało, nie chciało mi się zatrzymywać. Ale koło bocianów na Jerzmanowie - już tak. Młode urosły :)
Kubusiowe maluchy © salamandra
Tu i tam odrobinkę się pokręciłam; coraz wyższa temperatura zachęcała do powrotu i tak zrobiłam.
Przy Grabowej, kątem oka przyuważyłam sarnę w zieleniaku. Trochę była daleko i pewnie dlatego nie uciekała.
Sarenka przy śniadaniu © salamandra
Na koniec, jeszcze chwila relaksu nad stawem na Pilczycach, w cieniu i towarzystwie łabędziej rodziny.
Łabędzie na Stawie Pilczyckim © salamandra
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Tuwim utrafił w sedno ;)
Było słońce, był deszcz, a nawet grad - musiała być i tęcza ;)
d a n e w y j a z d u
21.25 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:17.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Jak tu znaleźć czas na rower, kiedy na TdF takie emocje? Wczoraj Rafał, dzisiaj Michał. W dodatku transmisja od startu, a za oknem upał. Nie sposób się oprzeć, nawet nie zamierzałam. Michałowi, co prawda, odrobinkę ciężko idzie, ale dzisiaj... Szarża Mistrza Świata!
A w menu - Plateau de Beille i trzy inne premie. Nie myślałam, że akurat Michał będzie miał apetyt. A jednak... Na takie górzyska się porwał i jeszcze to ostatnie monstrum. Dziś się nie udało, dziś... Kiedyś się uda. Allez Kwiato! Allez!
Było słońce, był deszcz, a nawet grad, chyba więc musiała być Tęcza przed peletonem! Brawo Michał! Cały Ty :)
Ja skromnie: nad Odrę, nad Bystrzycę i do lasu.
Z plecakiem po klopsy i z klopsami w plecaku.
d a n e w y j a z d u
18.50 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:18.50 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
W drodze powrotnej, zafundowałam sobie dwukrotny podjazd na najbliższą premię 5 kategorii, a to z okazji polskiego dnia na Wielkiej Pętli. Rafał odważnie odjechał pod Tourmalet i już nie dał się dogonić :D 50km na solo. Chapeau bas... piękne zwycięstwo! Brawo Rafał Majka!
Tak oto, 11 etap Le Tour 2015, przeszedł do historii. Jednak, nie tylko za sprawą chłopaka z Zegartowic. Były jeszcze krowy :D
Coś tam red. Wyrzykowski, rozładowując napięcie, gaworzył o ogonie, bynajmniej nie Barguila, a tu... krowy. Nic sobie nie robiąc z wyścigu, nic z kolarzy, nawet z motocykli, samochodów - nic... prosto na szosę. Podobno zwierzęta lubią Tourmalet. Podobno... Świstaki, kozice, rysie - rozumiem. Ale żeby krowy? No przecież wiem - muszą się gdzieś paść. Ale żeby zaraz na asfalt się pchać? Biednemu Warrenowi, który już był się wyłożył na bidonie, prosto pod koła? Dzielny Barguil, na szczęście krów nie stratował i w stado, przytomnie umykając nie wpadł. Serio, to niebezpiecznie było. Pirenejskich krów nie mam, więc daję alpejskie. Jakby nie było - też wysokogórskie ;)
Alpejskie krowy © salamandra
Niedziela na Śnieżniku
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
06:00 h
Pr.śr.:0.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Trochę nieoczekiwany, ale udał się ten lipcowy Śnieżnik. W schronisku na hali, obowiązkowo ciepła szarlotka z jagodami. Kultowe ciasto, jak zwykle pycha, mimo, że śnieżnickie jagody jeszcze majowe ;)
Właściwie, to na Śnieżniku wiosna © salamandra
Na szczycie odrobina błogiego lenistwa - kocyk i buźka do słońca. Sprawdziliśmy obecność. Słoń jest :)
Słoń na Śnieżniku © Tomek, pięknie dziękuję za zdjęcie :)
Wspomnę tylko, że tym razem wchodziliśmy od Kletna - żółtym szlakiem na halę, potem zielonym na szczyt. Powrót do schroniska także zielonym, a potem do Kletna niebieskim i niebieskim rowerowym.
Widok z niebieskiego © Tym razem, za zdjęcie dziękuję Kubie :)
Do Wrocławia w deszczu i nocą - coś, czego salamandry nie lubią najbardziej, ale wypad - super.