Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 281.30 km (w terenie 116.50 km; 41.41%) |
Czas w ruchu: | 18:15 |
Średnia prędkość: | 15.41 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 35.16 km i 2h 16m |
Więcej statystyk |
Strade Rose i festiwal jednego widza
d a n e w y j a z d u
45.90 km
30.00 km teren
03:30 h
Pr.śr.:13.11 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wolny wtorek :) Więc? Wojnowice.
Słońce, rower, wolne w pracy - mieszanka świetliście odurzająca.
Już po drodze, choć to jeszcze kwiecień - wszystkie kolory lata.
Kolaż z drogi do Wojnowic © salamandra
W Wojnowicach, jak to w tygodniu - cisza, spokój i... koty. Nieśpiesznie objeżdżam
zamek dookoła.
Pałac w Wojnowicach © salamandra
A tam? Coś jakby Strade Rose - różowe drogi.
Skoro są Strade Bianche, to chyba i strade rose mogą być :D Niesamowite kwietne ścieżki. Naprawdę różowe. I w dodatku pachnące.
Ścieżka usłana płatkami © salamandra
Festiwal kolorów trwa. Festiwal jednego widza ;)
Kolaż z Wojnowic © salamandra
Przesycona kolorami, zapachami... nasycona batonami - postanawiam nadal trzymać się z dala od asfaltu. Wracam przez las.
Zielono, zielono, zielono mi... i nagle pomarańczowa żarówa! Niektóre grzyby są niesamowite.
Grzyb na drzewie © salamandra
Pokontemplowałam sobie ten egzemplarz, razem z jakimś chrząszczem. Potem, to już wyjechałam na skraj lasu. I tak sobie myślę, że w ten czas, to nie może zabraknąć jeszcze jednego. Oczywiście rzepaku :) Tomek pokazał mi takie jedno miejsce, gdzie w rzepaku jest pewne, hmm... bajoro.
Wieczorem rechot z niego musi być iście nieziemski :D
"Staw" w rzepaku © salamandra
Przez las w Nowej Karczmie i wałem nad Bystrzycą do Pracz
d a n e w y j a z d u
28.20 km
16.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:15.38 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wzdłuż Odry nadal szpetnie, wszystko rozbabrane, rozjeżdżone ciężkim sprzętem... Golizna, błocko po osie i taka tam cywilizacja - może kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości będzie. Póki co, ogrom zniszczeń, nie przymierzając, jak po wojnie. Żal patrzeć. Okrążyłam to pobojowisko lasem koło Nowej Karczmy. Dało się jakoś przedostać na wysokość ujścia Bystrzycy. O dziwo przez wał śmignęło kilka saren, ale prawdziwa nagroda dopiero czekała...
Zając na wale © salamandra
Chwilkę udało mi się go poobserwować :) Podchodziłam coraz bliżej i bliżej... gdy jakiś biegacz spłoszył zajączka i było po sprawie. Zając do lasu, ja z myślą, że przydałby mi się przyzwoity zoom. Cóż, zdaje się, że kieszonkowy aparat i porządny obiektyw nie za bardzo idą w parze. Ale i tak - fajne spotkanie :)
The charmer of third places? It's amazing :D
d a n e w y j a z d u
27.70 km
5.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:16.62 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Dzień pod znakiem wydarzeń historycznych. W annałach historii powszechnej zapisał się kanonizacją Jana Pawła II, zaś w annałach historii kolarstwa - setną edycją LBL. Kwiato na podium La Doyenne :)
Tak uskrzydlona, wybrałam się na wrocławskie bruki.
Całkiem nie wielkomiejskie, prawda?
Wrocławskie bruki © salamandra
Wieczór ciepły, emocje niestygnące... tak więc było i trochę nocnego miasta przed snem.
Stadion nocą © salamandra
Koncert nad Żabim Stawem
d a n e w y j a z d u
26.70 km
12.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:15.26 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wyżyna Wieluńska - północny kraniec Jury. Mam tam swoje ulubione miejsce - użytek ekologiczny "Żabi Staw", na zachód od Bobrownik. Tak więc przy okazji spotkania z rodziną - spotkanie z przyrodą. Na deser do świątecznej babeczki i sernika. Przygotowałam się na żabie rechoty, a tu... koncert! Ale nie rechot. Rechoty, to takie tam - pojedyncze. Ten dźwięk - nawet nie umiem go określić. Ni to śpiew, ni to gra - coś jak wiatr. Delikatny, a silny we wtórze setek żabuchów. Wydaje mi się, że to śpiewały zielone ropuchy. Niesamowite. Szkoda, że nie nagrałam tego głosu, ale może jeszcze się zdarzy.
Nad Żabim Stawem I © salamandra
Nad Żabim Stawem II © salamandra
Z mostów w Lisowicach i Bobrownikach spojrzałam na Wartę.
Warta w Lisowicach © salamandra
Zawsze szkoda mi wieży na górze Zelce - niegdyś sponad lasu, można było
podziwiać panoramę rzeki, która w tej okolicy tworzy ciekawy przełom.
Leśnymi ścieżkami objechałam Zelce od północy i zachodu. Jaskiń nie
szukałam. Są trudno dostępne i raczej bez nacieków.
Za to bez trudu, wszędzie wokół, można dostrzec stare wapienniki. Ba! To
prawdziwa kraina wapienników. Gdzieś jest jeden - podobno jeszcze
czynny.
Wapienniki nad Wartą © salamandra
Na koniec, pobliżu tych starych pieców, zajrzałam do kamieniołomu.
Kamieniołom nad Wartą © salamandra
Wprawdzie
dawno temu, na praktyce terenowej, pewien naonczas młody prowadzący,
zarzucił nam - geografom, brak wyczucia geologicznego bluesa, ale...
myślę, że nie miał racji. Obsesji geologicznej, to nie mam, ale
ciekawość - tak ;)
Leśne fiołki i rzepakowe pola
d a n e w y j a z d u
41.00 km
21.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:14.91 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Uprawy
– las Mokrzański – las Mrozowski. Wprawdzie dojechałam pod stadninę w
Mrozowie, ale na głównego bohatera eskapady wyrosło... pole rzepaku :D
Pole rzepaku © salamandra
Na pewien czas, słoneczny
rzepak - jak słoneczniki, zdominuje nasz krajobraz. To nie to samo, co słoneczniki i La Grande Boucle. Ale żółty i słońce jest ;)
Dobrze tylko, że zapachu nie czuć. Pod tym względem wolę las. Jeszcze królują fiołki.
Fiołki w lesie © salamandra
Z ciekawszych zdarzeń, to niemalże sprzed kierownicy wystartował mi myszołów. Kilka razy spotkałam sarny - na polu, w lesie, na uprawach i nawet w tym rzepaku. O zachodzie - złotym. Jak Amstel. Amstel Gold Race - cały czas myślałam o tym, co dziś się zdarzyło...
Uważam, że redaktorzy, także Eurosportu, niepotrzebnie dmuchali balonik. Teraz wielu czuje niedosyt... i bez balonika wszyscy wiedzieliśmy, na co czekamy. Też wypatrywałam z wypiekami, też wykrzykiwałam przed ekranem. Piękny wyścig Michał i piątka za piątkę wśród asów :)
Po horyzont płasko
d a n e w y j a z d u
22.20 km
2.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:19.03 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Na początek - droga z mijankami. Nie żartuję. W samym sercu równiny. Jeszcze w mieście. Wąziutki asfalcik, mijanki - jak w górach. Tyle, że po horyzont płasko. Za to całkiem nieźle można się zsynchronizować z zachodem słońca. Tak więc najpierw kręto przez pola, potem Żerniki przez park, w końcu w stronę Jerzmanowa - ciągle na zachód. Zewsząd słychać kuraki i póki co, póki zboże nie podrosło - jeszcze je widać :)
Bażant na łące © salamandra
Miałam nadzieję na zachód słońca z rodzaju tych barwniejszych, efektowniejszych. Chmury trochę inaczej zdecydowały.
Skręcam w stronę lotniska. Trochę różu jednak jest.
Zachód słońca nad Jerzmanowem © salamandra
Wracam Graniczną i przez las Tysiąclecia.
kwietnie
d a n e w y j a z d u
50.10 km
26.00 km teren
03:15 h
Pr.śr.:15.42 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Kwietnie było już od Leśnicy. Kobierce zawilców w parku i nad Bystrzycą.
Zawilce © salamandra
A wśród kwiatów - wiewiórki. Oczy same się śmieją :)
Dojechałam do Lasu Mokrzańskiego. A tam... też zawilce. Te leśne trochę
inne. Drobniejsze, mają ciemniejsze liście. Bardziej wiotkie. Troszkę
późniejsze? Delikatniejsze.
Leśne zawilce © salamandra
Ptaki słychać i widać - dzięcioł, kilka sójek. Słońce i fiołki.
Leśne fiołki © salamandra
Do Mrozowa postanowiłam pojechać polną drogą koło stadniny. Zgodnie z zapowiedzią Tomka - kwitną narcyzy. Leśne może nie są, ale mój kross całkiem nieźle się z nimi komponuje ;)
Narcyzy koło stadniny © salamandra
Z Mrozowa wszystkie ścieżki prowadzą do Wojnowic.
Pałac w Wojnowicach © salamandra
Tym razem to park, bardziej niż zamek ściąga wzrok. Wokół najprawdziwsze królestwo kwiatów. Tu, to dopiero jest kwietnie...
Kwiaty w parku pałacowym, żółte zawilce © salamandra
Kwitnie wszystko - zawilce białe i żółte, szczawiki, fiołki... Jedna łąka. Jak zaczarowana, nie mogę oderwać wzroku. Rozglądam się. Żadne zdjęcie nie odda kolorów, słońca, światła, zapachów, ciszy... i jestem tu sama. Pięknie.
Jakoś tak, sama też wkrada się myśl... ach te fiołki :)
Kwietniowe fiołki © salamandra
Kuba i Kasia remontują gniazdo
d a n e w y j a z d u
39.50 km
4.50 km teren
02:20 h
Pr.śr.:16.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Jerzmanowo – Samotwór – Skałka – Małkowice – Gałów –
Samotwór - Jerzmanowo
Najpierw zerknąć, co słychać u Kasi i Kuby. Już z daleka ich zobaczyłam. Jedno na polu, drugie na kominie. Jeśli to Kasia pilnowała domostwa, to Kuba znosił siano i gałązki. Spacerował sobie po polu. Potem poderwał się do lotu.
Kuba? A może Kasia? © salamandra
Poszybował w stronę najbliższych zarośli, coś tam chapnął do dzioba - trochę siana, słomy, gałązki? Zaniósł do gniazda. Widać remont w najlepsze. Super. Fajnie, że znowu są.
edit:
Przy okazji tej eskapady znalazłam się tez w Małkowicach. Nowe miejsce, nie pozbawione chyba eksploratorskich perspektyw. Niemalże w osłupienie wprawił mnie ten oto budynek. Wielka budowla w małej wiosce. Wielkie gmaszysko ze śladami dawno minionej, a jednak świetności, okazało się dawnym klasztorem.
Wydaje mi się, że dotarłam tu, tak jakby, tylnymi drzwiami. Klasztor górujący nad okolicą to jedno. Drewniany most na Bystrzycy to drugie (a od tego mostu obiecujący singielek wzdłuż rzeki, to na przyszłość). Bruki, że Las Arenberg się nie powstydzi to trzecie. Zadziwiające, że są jeszcze takie zdawałoby się zagubione miejsca. Bruk doprowadził mnie do centrum wsi, czyli do kościoła.
Kościół w Małkowicach © salamandra
Nie sposób było nie zauważyć, że obok biegnie asfalt i czar prysł ;)
Ponieważ nie do końca wierzyłam w to, co widziałam, postanowiłam wracać tą samą drogą. Za drewnianym mostem, sielskości nastroju dopełnił pewien kurak.
Bażant na polu © salamandra
Dalej... jak lubię, czyli zielony szlak przez Park Krajobrazowy Doliny Bystrzycy i do domu.