Maj, 2014
Dystans całkowity: | 238.45 km (w terenie 73.60 km; 30.87%) |
Czas w ruchu: | 23:15 |
Średnia prędkość: | 15.64 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 29.81 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Strawberry Fields Forever
d a n e w y j a z d u
43.50 km
10.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:21.75 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Na działkę. Wieczorkiem, rowerkiem... Tak, jak myślałam - zakwitły piwonie. Uwielbiam :) Pnące róże. I tak, jak się nie spodziewałam - dojrzały truskawki :) Czyli jutro znów na działkę - autkiem. Strawberry Fields Forever...
night meeting
d a n e w y j a z d u
11.46 km
2.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:17.19 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Weekend spędziłam skoszarowana przy sprawdzaniu matur. Dopiero w poniedziałek udało się spędzić wieczór z powracającą z wesela rodziną. Naprawdę miły wieczór :) Leciałam, jak na skrzydłach. Co tam, o starych karabinach zawsze fajnie się gada. O nowych też :D
do Brzegu Dolnego
d a n e w y j a z d u
75.80 km
25.00 km teren
05:00 h
Pr.śr.:15.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Chyba wszyscy kolarze, rowerzyści... na trekach, czy co tam, kto ma i lubi, na szosówkach, monocyklach... już tam przede mną byli. Jak wszyscy, to wszyscy - ja też. Jak to mówią, lepiej późno, niż wcale. Już dawno się wybierałam - udało się dziś. Moje wrażenia? Upał, żar z nieba, rozgrzany asfalt i... przypieczonkowane łapy. Żeby tylko łapy - nogusory też. Zaraz po powrocie, wyciągnęłam z czeluści, najpierw panthenol, a zaraz potem, ogromną tubę kremu z filtrem. Na poczesnym miejscu sobie stoi - nie sposób ominąć przed wyjściem.
Ale, ale, może po kolei...
Na początek leśnicka rezydentka - czapla siwa; nie po raz pierwszy, spotkałyśmy się w parku w Leśnicy.
Czapla nad stawem w Leśnicy © salamandra
Potem przez Las Mokrzański, Mrozowski, Wojnowice, Wilkostów, Księginice, Gąsiorów, Głoskę do Brzegu Dolnego.
Tam, najpierw - chwila na Rynku. Okaleczone drzewa... pominę milczeniem. Jeszcze jakoś się trzymają.
Rynek w Brzegu Dolnym i kościół MB Szkaplerznej © salamandra
Potem - w stronę pałacu - siedziby Urzędu Miasta i Gminy
UM w Brzegu Dolnym © salamandra
Na tyłach, wreszcie trochę cienia. Kwitną kasztany... No i ten platan - naprawdę robi wrażenie. Autentycznie zasługuje na swój tytuł. Pomnik przyrody. Nawet rower się zapatrzył.
Mały bulwar, ciekawe drzewa i wreszcie widok na Odrę © salamandra
Za tą Odrą, rozglądałam się od dłuższej chwili. Wreszcie jest. Most nie za bardzo daje możliwość fotografowania rzeki, za to teraz, panorama szeroka.
Odra i "domek szwajcara" © salamandra
Wszystko ładnie, ale najciekawszy wydaje mi się dość niepozorny domek. Nadgryziony zębem czasu, zwraca nie mnieszą uwagę niż nobliwy urząd. Na podstawie opisów z mapy, wnioskuję, nie wiem, czy dobrze, że to "domek szwajcara". Znaczy się, dawna stróżówka, chyba.
Stąd, postanawiam jeszcze przejechać przez park.
Okrążam Łabędzi, nie tylko z nazwy, Staw.
Łabędź w Parku Miejskim i droga krzyżowa © salamandra
Wracam, korzystając z klasztornej alei, przy której rozmieszczone są stacje drogi krzyżowej. Wąziutka alejka wydaje mi się także zabytkiem, podobnie jak klasztor, do którego doprowadza. Potem szybciutko na most.
Droga powrotna z małymi modyfikacjami. Za Księginicami, polnym skrótem prze Czerną. Potem Wilkostów, Brzezinka Średzka i w stronę Pisarzowic.
Łąki pełne już letnich kwiatów.
Firletki, dzwonki i bocian w Pisarzowicach © salamandra
Jadąc, jakoś wszędzie mam w myśli róż.
Różowe firletki... No tak - róż dla Majki. Czy będzie choć na jeden dzień? Nie był. jeszcze czas.
Ale ja, nie byłabym sobą, żeby nie przystanąć pod bocianim gniazdem w Pisarzowicach. W Wilkszynie znudził mi się asfalt, więc przez Lisie Jamy zamykam pętlę w Lesie Mokrzańskim i teraz już naprawdę do domu.
Wycieczka udana :)
Na mecie Wyścigu Wyszehradzkiego
d a n e w y j a z d u
22.50 km
5.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wygrał Słowak Erik Baska. I chociaż tuż przed metą był nawrót, chociaż na wysokości mety można było kolarzy zobaczyć po dwakroć... Mgnienie oka, szum, wiatr, uniesione ręce, oklaski - chwila, tylko chwila...
fajna chwila :)
Podium Wyścigu Wyszehradzkiego - w oczekiwaniu na żółtą koszulkę © salamandra
Podium Wyścigu Wyszehradzkiego II © salamandra
Szczodre czyli OMW w RJnO #2
d a n e w y j a z d u
15.60 km
15.60 km teren
01:25 h
Pr.śr.:11.01 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Ano, przeprosiwszy się ze starym łańcuchem, wyszykowałam się na drugi etap Otwartych Mistrzostw Wrocławia w Rowerowej Jeździe na Orientację. Nie mogłam (nadal nie mogę) przeboleć gapowego z pierwszego etapu. Taki obciach! We "własnym lesie"...
Tym razem Szczodre - nowy las, zupełnie nieznany teren i... moje pierwsze podium :)
Podium w Szczodrem © salamandra
Tak naprawdę, choć przegrałam z jedyną rywalką, obie wygrałyśmy :) Nowe
miejsce, ukończone zawody, a na deser podium. Czegoż więcej?
Maj nad Bystrzycą
d a n e w y j a z d u
20.00 km
10.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:13.33 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Testu łańcucha ciąg dalszy... fatalny :(
Na pocieszenie dąb nad Bystrzycą...
Dąb nad Bystrzycą © salamandra
...i majowe Marszowice.
Nad Bystrzycą © salamandra
Test nowego łańcucha
d a n e w y j a z d u
30.20 km
5.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:15.10 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Ratunku, to nie mój rower! Czyli test nowego łańcucha :(
Grabowa - Żerniki - Jerzmanowo - Graniczna - Kuźniki
Majowy zachód i zimowe rękawiczki
d a n e w y j a z d u
19.39 km
1.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:16.62 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Mam nieodparte wrażenie... moi uczniowie, gadki o Zimnych Ogrodnikach, Zimnej Zośce wkładają między bajki. Ich pobłażliwy uśmiech niedowierzania, zawsze wywołuje... mój uśmiech :) Jednak, każdej wiosny, zdarza się taki ostatni spływ arktycznego powietrza. To nie musi być dokładnie między 12 - 15 maja. Równie dobrze, może się zdarzyć z końcem kwietnia. No właśnie! Ale dlaczego w długi, majowy weekend?!
Tuż przed wieczorem, nieoczekiwanie się przejaśnia.
Rower, nie mówiąc o tym, że ja też, tylko na to czeka...
Zachód słońca I © salamandra
Trafia się niezły zachód. Ale zimno... brr, jak dawno nie było.
Zachód słońca II © salamandra
Pierwszomajowy Śnieżnik
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
08:00 h
Pr.śr.:0.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Trochę za długo spałam, trochę za późno wyjechaliśmy, trochę czasu straciliśmy w "małych przytłoczeniach" na ósemce. Mimo to, udało się! Zielony szlak z Płoszczyny na Śnieżnik, dosłownie był zielony. Trochę słońca i wszystkie odcienie zieleni w zasięgu wzroku. Znowu wiosna, kolejna wiosna tego roku :)
Wiosenny buk ze Śnieżnikiem w tle © salamandra
Wędrujemy, a las obfituje w różne ciekawostki. Na przykład taki cudak:
Grzyb na pniu © salamandra
Wychodzimy z lasu. Nagrodą za deczko stromego podejścia są słoneczne widoki na czeską stronę i Jeseniki.
W stronę Śnieżnika © salamandra
Śnieżnik, jak zwykle nie okazuje się słoneczny. Śnieżny już nie jest, ale tradycyjnie pochmurny i bardzo chłodny. Szybko zaliczamy ruiny wieży, trochę się rozglądamy - wszak to 360 stopni panoramy nie byle jakiej. Zjadamy, co nieco i w drogę. Postanowiliśmy zajrzeć do słonia - wracamy więc czerwonym, czeskim szlakiem. Słoń jest :)
W drodze powrotnej, przy źródłach, jestem pod wrażeniem doliny Morawy. Wydaje mi się niesamowita. Przepaścista, głęboko wcięta. Widoczny też Trójmorski Wierch, gdzie spotykają się działy wodne Bałtyku, Morza Czarnego i Morza Północnego.
Dolina Morawy © salamandra
Naprawdę, nie sądziłam, że zawędrujemy aż na Śnieżnik. Jednak niespodzianki się zdarzają :) bardzo się cieszę. Fajnie, że się udało.