Na Bartoszowice
d a n e w y j a z d u
31.35 km
0.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:13.93 km/h
Pr.max:25.61 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Szaro, zimno i wiatr... nic nowego. Szkoda... urlop, jak się zaczął - tak się kończy :(
Jednak było, nie było - weekend. Umówiliśmy się z Kubą na jazdę "z dala od błota". Kierunek - wschód. Większość drogi wałami. Miasto niby znane, a jednak, gdzieś tak na wysokości kościoła na Kasprowicza, zorientowałam się, że niekoniecznie. Minęliśmy Kilimandżaro, gdzie dziś wyjątkowo, mekka kolarzy mtb zamieniła się w meeting właścicieli psów. Prawdziwe psie szaleństwa :) - a to z powodu wrocławskiej akcji wspólnego spacerowania. Potem Stadion Olimpijski, Zakład pojazdów i silników PWr - dojechaliśmy do Jazu Opatowickiego.
Jaz Opatowicki © salamandra
Z mostu na Bartoszowicach, zamajaczyła rzeka, jak dawniej. Ta sprzed przebudowy. Brzegi porośnięte trzciną i szuwarami. I tak oto, Kuba zainspirował mnie do powrotu w to miejsce i jeszcze dalej, kiedyś tam... może wiosną?
Styczniowa Odra © salamandra
Cóż... gdy spojrzeć na drugą stronę, naszą stronę - wraca szara rzeczywistość. Tu też, na wschodzie, jak na zachodzie, akcja poszerzania koryta Odry, jawi się "księżycowym" krajobrazem. Na dnie pracują dwie koparki, widać ekipę remontową. Coś działają - może kiedyś skończą.
Remont koryta Odry © salamandra
Przed powrotem, przeprawiliśmy się jeszcze na drugi brzeg, żeby zerknąć na śluzę.
Śluza na Odrze © salamandra
Tafla lodu sugeruje, że dawno nikt tędy nie płynął. Śluza wygląda jednak na sprawną, w każdej chwili gotową przeprawić statek.
Światło czerwone © salamandra
Co innego niepokoi. Kropki. Pomarańczowe, kłujące w oczy kropki. Żarówiaste, na każdym, kolejnym drzewie...
WIELKI DRWAL najwyraźniej nie śpi, jeno piły ostrzy... :(
Na pastwę pił?! © salamandra
Bulwersuje mnie ten amok cięcia i rżnięcia wszystkiego jak leci. Te drzewa tutaj, akurat utrzymują wał. Korzenie wiążą grunt, pomagają bardziej niż szkodzą. Sprzyjają retencji.
Tymczasem miasto szarzeje. Kiedyś zielone, staje się betonową pustynią. Tu i ówdzie kuliste kloniki... nie zastąpią prawdziwych drzew - dębów, klonów, platanów.... Prezydencie! Niechże się pan obudzi!
Tysiące drzew poszły pod topór, a NACZELNEMU DRWALOWI ciągle mało. Cisną się na usta gorzkie słowa - komuś się wydaje, że skazaniem na śmierć wrocławskich drzew, zmieleniem konarów na wióry i sprzedaniem po cenie psiego grosza za metr sześcienny, uda się spłacić miejskie długi? Stadion i dziurę? Co jeszcze?
Brak w mieście gospodarza. Spółki, spółeczki. Wynajęte firmy, okazjonalnie "przycinają". Na przykład jaśminy do gołego pnia, przy ziemi. Za nisko - minie kilka lat zanim zakwitną, jeśli zakwitną. To wtedy... znów je będzie można ściąć na wióry. Jeszcze niedawno Wrocław był jednym z najbardziej zielonych miast. Był...