Las Mrozowski - 2 etap OMW w RJnO
d a n e w y j a z d u
46.00 km
0.00 km teren
04:14 h
Pr.śr.:10.87 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
dojazd 17,60 km 1h 16min
zawody 8,60 km 1h 37min
30sek
powrót 19,60 km 1h 31min
Ależ upał! Właściwie to kwintesencja ścigania i całego dnia. Miało już nie być tej patelni - cóż... od jutra :D Tymczasem,
nawet z rana, opony kleiły się do asfaltu. Z ulgą zjechałam, na
wysokości pętli w lesie Mokrzańskim, na polną drogę do Wojnowic. Po
nocnych burzach - spore bajora. Postanowiłam, nawet nadkładając drogi,
pojechać koło stadniny i przez Mrozów. Nie żałowałam. Błękitne niebo,
zielone pola, czerwone maki.
Między Mokrą, a Mrozowem © salamandra
Maki, chabry i rumianki. Niby pospolite, niby zlane deszczem... Przy drodze utworzyły całkiem niepospolity kwietny tunel.
Krajobraz z rumiankiem © salamandra
One też, jakby brały udział w wyścigu. Pną się ku Słońcu.
Rumianek, jak las © salamandra
No i las. Nareszcie trochę cienia. Ale nie chłodu. To juz jeden z ostatnich punktów. Jeszcze dwa i do mety :)
Kolejny punkt kontrolny © salamandra
Akurat ten fajnie usytuowany koło paśnika. Jest jeszcze sól w lizawce. Nie mam ochoty. Choć w ciepłych krajach, sól - podobno nie zastąpiona w upał. Póki co, wolę wodę. Piwniczanka - smakuje jak ambrozja.
Paśnik w lesie Mrozowskim © salamandra
Jadę, żeby dojechać. Pierwsza nie będę, później urodzeni raczej mnie wyprzedzają. Jednak cały dystans udaje się przejechać bezbłędnie i na mecie melduję się druga. W generalce prowadzę i na razie, zapewniam sobie srebro na październik. Zdobyłam punkty na dwóch etapach, więc na pewno będę się liczyć w tegorocznych mistrzostwach. Tymczasem, w upale, nawet generator prądu odmawia posłuszeństwa. Nie napojony paliwem strajkuje. I tak, czipy lądują w pancernej kasie szefowej zawodów. Póki co, kasą jest foliowy worek :D Nie ma podium, a szkoda, bo jak się później okaże, wirtualnie w elicie, stanęli na nim zarówno Tomek, jak i Kuba. Megagraty chłopaki :)
Powrót w tempie, nieco tylko szybszym od żółwia, przez Wiśniowa Górę. Obowiązkowo, przystanki na ławeczce w lesie Mokrzańskim i koło szlabanu na uprawach. Uff... jak gorąco. Wokół rumianki.
Rumianek pospolity © salamandra
Aha, na pętli w lesie, spotkałam Andrzeja. To już razem wróciliśmy przez tę Wiśniową. Po drodze, wyprzedzili nas Kuba z Tomkiem. Co znaczy młodość... Tomek jechał na flaku, nawet podwójnym. :/