Do Wojnowic
d a n e w y j a z d u
42.55 km
0.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:15.47 km/h
Pr.max:30.25 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Wyjątkowo ciepły listopad, w pracy wolne - trzeba korzystać :) Gdzieś mi się tam kołatały w myślach te Wojnowice. Niby niedaleko, ale i nie rzut beretem. Pogoda, jak na listopad wymarzona. W każdym razie - na początek Leśnica i park, a stamtąd do Wojnowic coraz bliżej. Już tylko trzy, może cztery berecie rzuty, w zależności jak komu do Małachowskiego blisko.
Jesienne ostatki nad stawem w Parku Leśnickim © salamandra
Gdzieś między Żurawińcem, a Mrozowem, uświadomiłam sobie, że jednak będą te Wojnowice. Ale póki co, jesienne pola i kolory, kolory... jesieni. Ciepłe brązy, wszystkie odcienie żółtego i słońce, słońce, słońce...
Jesień na skraju lasu © salamandra
Chwila, i Wojnowice już są. Ciche, spokojne, uśpione.
Zamek w Wojnowicach © salamandra
Kilka minut odpoczynku i obowiązkowa rundka wokół zamku.
W jesiennych Wojnowicach © salamandra
Słońce coraz niżej. Nie ma rady - pora wracać.
Zamek na wodzie © salamandra
Wojnowice - Wilkostów - Brzezinka - Pisarzowice - Wilkszyn... droga szybko umyka. Na dobranoc, postanowiłam zafundować sobie jeszcze Mokrzański. Skręcam do lasu, azymut na Lisie Jamy, głęboki oddech... Już z daleka widzę, że coś nie teges. Mgła? Coś nie bardzo - za wysoko. Dym! Strażacy, dobre dusze, jednak pozwalają mi przejechać. Pali się ściółka. Mówią, że tylko w tym miejscu, więc może las nie ucierpi srogo. Ale i tak mi żal. Im głębiej w las, tym straży więcej. Dowożą chłopaki wodę z Junackiej. Tylu chłopa - dadzą radę. A ja... palant, choć to nie piątek i nie trzynastego, oczywiście mam aparat, tyle, że kartę pamięci skrywa czytnik mojego laptopa :/ Wewnętrzna pamięć, pomieści zdjęć tyle, co kot napłakał. Z bólem serca usuwam coś tam jesiennego, czyli złotogodzinny pejzaż z drogi do Wilkostowa. Robię, tym sposobem, miejsce dla jednej, jedynej foty reportażowej z pożaru. I co? N i e u d a n a! P o r u s z o n a :/ Jednak wstawiam - innej nie mam. Być na miejscu, mieć aparat i... już nie ma, co rozpamiętywać. Żeby tylko las się ostał. Zmrok zapada, coraz ciemniej wokoło i tak pewnie nic by z tych zdjęć nie było.
Straż pożarna przy Lisich Jamach © salamandra
Wracam do domu. Wieść o pożarze dotarła przede mną. Lotem błyskawicy, rzec by można.