zapach wakacji
d a n e w y j a z d u
15.45 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:15.45 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Aż żal się wybierać na wały. Wszystko w pień wycięte, no dobra, ten największy dąb samotnie się uchował. Smutno patrzeć na rzekę bez wierzb nad brzegami, bez kwitnących głogów i dzikich róż. Jeszcze drugi brzeg jako tako wygląda, pewnie do czasu. Ale żeby się tam popałętać, trzeba najpierw pokonać pola irygacyjne, a to jak już doświadczyłam, grozi utratą powonienia na czas dłużej nieokreślony.
Lamentu ciąg dalszy: wszystko rozgrzebane, rozjeżdżone, jakieś rury zakopują. Wał na razie jest ziemny i pylasty, goła gleba. Właściwie nie wygląda na wyższy niż był. Ale może parę centymetrów? Cała nadzieja w przyrodzie, niechby chociaż łąki się odrodziły.
Dopiero widok na Pracze taki, jak zawsze.
Jadę sobie w kierunku Pracz, dalej w ten sam deseń rozmyślam. I nagle czuję zapach łąki, nagrzanej trawy, dojrzewającego zboża. Dobra, to ostatnie to już sobie bardziej wyobraziłam. Ale chabry w zbożu wcale nie są omamem. Aż niebiesko. No właśnie chabrowo :) Ten zapach... zapach wakacji. Wakacji u dziadków, dzieciństwa i wzruszających wspomnień. Trochę się udobruchałam.
Zachód nad miastem tez okazał się nie taki zły.
No i Księżyc, co to dzisiaj był olbrzymi. Faktycznie nie mały.