Jesienne uprawy leśne

Tak mało mi ostatnio z rowerem po drodze, a jesień ucieka. Przy tej suszy, gdy tyle liści opadło przed czasem, myślałam, że tej złotej już nie będzie. Jednak jest. Żal, że w tym roku zupełnie nie posmakowałam kolorów. Tylko takie tam - króciutkie chwile wśród krzaczorów.


Jesienne uprawy leśne przy Kosmonautów © salamandra

Indi

Pojechałam tylko na chwilę... tak sobie. Chociaż... niezupełnie. Obrałam kierunek tak, żeby w końcu zobaczyć nowego pieszczocha Ani. Czas leci, szczeniak rośnie, z czekoladki robi się... no nie wiem co, ale pies coraz większy. Ha, ha... i silniejszy. Jak przyszłam - spał. We śnie nadal rósł i zbierał siły. Imię ma adekwatne do charakteru. Indi - od Indiany Jones'a. Silny i nieprzewidywalny. Super jest. Cudny :)
Trochę się zasiedziałam, ale fajnie się wspominało ciepłe wakacje, zwłaszcza, że na dworze wieczór cośkolwiek ziąb.

po szkole

Zupełnie mi z rowerem ostatnio nie po drodze. Stoi biduś w kątku i wzdycha. Ja też. Ale dzisiaj... Ale dzisiaj po szkole, miałam tak zlasowany mózg, że już mi było wszystko jedno. O tym, co jutro w pracy... pomyślę... jutro ;) Wreszcie ruszyłam tyłek i pozytyw jest taki, że to już ostatni semestr.

Zachód na Złotnikach

Dzień ciepły - zamierzałam dłużej porowerować. W planie miałam dolinę Bystrzycy. Jednak jak to ja, zanim się wygramoliłam... Zanim zajrzałam tu i tam, zachód słońca zastał mnie w Parku Złotnickim.


Zachód na Złotnikach (1) © salamandra


Zachód na Złotnikach (2) © salamandra

Trochę się pogapiłam i truchtem rowerowym, drogą może i nie najkrótszą, wróciłam do domu.

Susza. Nawet nad Odrą

Miałam chwilę przed pracą. Pojechałam nad Odrę i... szybko pożałowałam. Nawet nie chodzi o to, że i tutaj widać suszę. Żal patrzeć na suchy las. Drzewa tracą liście, jeszcze zanim zdążą nabrać kolorów. Schną, brązowieją na drzewach i takie spadają na ziemię. Nie pamiętam, żeby w Odrze było tak mało wody.


Stan wody - niski © salamandra

No i ten smród. To właśnie o tym chciałam... Okropny! Odra strasznie śmierdzi :( Tuż przed lasem na wysokości Nowej Karczmy, fuj! I jeszcze jakieś zielone plamy na powierzchni. Taki fetor, że jeszcze długo czuć - w nosie, w ustach... Obrzydliwość.

Susza

Szok pourlopowy, wydaje się poważniejszy niż zwykle. W każdym razie jeszcze nie minął. Coś nie bardzo szło mi układanie tego i owego. Głowa nie ogarnia. Dawka adrenaliny z nocnej jazdy przez uprawy też nie za bardzo poskutkowała.
Nad Odrą fruwał motolotniarz, ale foty mi nie wyszły :/

do Violi

ciężkie deyzje, trudne rozmowy

 To nie pierwszy raz, kiedy rower spełnia rolę stabilizatora. Wyszłam pokręcić w nocy. I tak nie mogłam spać. Trochę pokręciłam i było łatwiej.

niedziela

letnia runda