Wojnowice, prawie jesienne.
d a n e w y j a z d u
43.85 km
20.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:15.95 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Przez lasy - Mokrzański, Mrozowski, koło stadniny i przez Mrozów do Wojnowic. W pałacu jakoby jakiś remont, ale okolica - park, łąki, trawniki, fosa - zapuszczone, że patrzeć żal. Z powrotem przez Wilkostów, Brzezinkę Średzką, Pisarzowice, Wilkszyn i uprawy. Trasa niby standardowa, ale dawno nie ćwiczona.
No i... we Wrocławiu jesień złota tuż, tuż...
Za to w Wojnowicach, we wsi - raczej czerwona.
Wokół pałacu - jeszcze kwitną grążele.
Wodne pałki na polu koło Mrozowa, raczej jesienne.
A po drodze - jeszcze takie... O! Cudaki
Tęcza!
d a n e w y j a z d u
17.80 km
2.00 km teren
01:05 h
Pr.śr.:16.43 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
6,5 km do mety. W ucieczce Alessandro de Marchi schodzi ze zmiany. Ciągnie łyka, wyrzuca bidon, ogląda się... a On już tam jest!
W ułamku sekundy, po twarzy kolarza w zielonym kasku Cannondale, przebiega grymas zawodu. Mina, o której niektórzy powiedzą - bezcenna, faktycznie mówi wszystko. De Marchi wie, już wie.
Kilometr później, przyszły zwycięzca jedzie na solo. Charty gonią, ale tego dnia są bez szans. Teraz i On, już wie. Uśmiecha się, ogląda raz, drugi i... puszcza korby. Jeszcze zanim minie kreskę, rozpoczyna celebrować największy sukces w swojej karierze.
Łzy na mecie, niedźwiedzie uściski przyjaciół, drżący w wywiadach głos. Szczupły chłopak w tęczowej koszulce wchodzi na podium. Michał Kwiatkowski mistrzem świata!!!
To, od niedzieli, najpiękniejsza bajka na dobranoc. Straciłam rachubę, ile już razy ją oglądałam, w różnych wersjach językowych. Jest jak tęczowy sen.
Foto, też musi być z tęczą. Z archiwum, ale niespecjalnie głębokiego, dla Michała - tęcza nad Karkonoszami. Kwiato - jesteś Mistrzem!
A na rowerze... powinieneś mieć orła z tęczowymi skrzydłami :)
Tęcza nad Karkonoszami © salamandra
Księżyc i Milenijny
d a n e w y j a z d u
21.15 km
1.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:16.92 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Chciałabym wreszcie wrócić na rower.
Księżyc i Milenijny (1) © salamandra
Nawet nocą.
Księżyc i Milenijny (2) © salamandra
Bardzo tęsknię.
Na południowy zachód
d a n e w y j a z d u
52.45 km
20.00 km teren
03:30 h
Pr.śr.:14.99 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Najpierw Grabową i wiadomo przez Żerniki i Osiniecką do Jerzmanowa. Potem "na skróty" wzdłuż płotu lotniska. Bliżej nie było, ale przynajmniej jakiś nowy punkt widzenia na okolicę mi się trafił.
Widok na Jerzmanowo © salamandra
Jak tylko wykaraskałam się z tych skrótów, skroś karczmy Rzym - prościutko do Lutyni, gdzie miłe, acz niespodziewane spotkanie.
Parę słów w biegu i już Jarząbkowice - Karczyce - Lisowice - Bogdaszowice. Z daleka zobaczyłam pędzącego Kubę. A więc znowu meeting :) Postanowiliśmy wracać razem. Najkrótszą drogą? O, co to, to oczywiście nie :D W międzyczasie mały popasik pod dębem przy zielonym szlaku do Gałowa, a potem Samotwór i z braku laku... takie zwierzaki:
Krowy w Samotworze © salamandra
Namówiłam Kubę, żebyśmy obadali taką jedną bocznicę za Samotworem. Drogę to nam całkiem wydłużyło, kierunek jazdy całkowicie nie ten, ale za to odkryliśmy całkiem obiecujące miejsce ;)
Sad doświadczalny Uniwersytetu Przyrodniczego w Samotworze © salamandra
Jabłuszka, naprawdę niczego sobie i... jak pięknie wszystkie opisane. Cud miód.
Jabłka w sadzie doświadczalnym © salamandra
Ponieważ oboje nie chcieliśmy powtórzyć skrótu z płotem lotniska, pojechaliśmy przez Smolec. Przy okazji Kuba pokazał mi krzyże pokutne, o których pojęcia nie miałam.
Krzyże pokutne przy drodze ze Smolca © salamandra
Teraz to już tylko Las Tysiąclecia i do domu. Dzięki Kuba :)
We mgle
d a n e w y j a z d u
19.15 km
8.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:16.41 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Zupełnie niespodziewanie. Otulona jesienną mgłą.
Pracze Odrzańskie. Wieczorne mgły w dolinie Odry © salamandra
Blisko
d a n e w y j a z d u
14.65 km
4.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:14.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Tak blisko, że bliżej to chyba nie można.
Jerzmanowo i Złotniki
d a n e w y j a z d u
24.50 km
4.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:16.33 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Za mało, za krótko, za późno.
Dookoła ogona.
d a n e w y j a z d u
20.10 km
8.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:16.08 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Pół tuzina przez Wartę
d a n e w y j a z d u
47.15 km
26.60 km teren
03:15 h
Pr.śr.:14.51 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Trafił się nam jurajski weekend. Sobota zdominowana przez czasówkę i emocje na krakowskim rynku, za to w niedzielę - czas na rower.
Dość wcześnie, nawet, udało mi się wyjechać. Zegar nad wejściem do kościoła w Działoszynie wskazywał 6.15 Tu, parafianie, to chyba się nie spóźniają ;)
Kościół Marii Magdaleny w Działoszynie © salamandra
Wybrałam drogę w kierunku Bobrownik. W myślach miałam Żabi Staw, po drodze jednak Lisowice.
W lewo na most i Warta, dzisiaj po raz pierwszy.
Warta w Lisowicach © salamandra
Trochę pokręciłam po lesie. Mijając fajne parowy, objechałam górę Zelce i chociaż nie miałam w planie, wróciłam do mostu w Lisowicach. Wszystkiemu winny paśnik numer 3 ;)
Paśnik numer 3 © salamandra
Jadąc sobie sosenkowym borem, lasem mijałam go po lewej stronie. Nagle
patrzę, a tu mam go prawej. Ha! Skoro już zatoczyłam kółko... Warta po
raz drugi. Skręciłam na szosę i tu warto wspomnieć o krzyżach i kapliczkach, których w okolicy jest bardzo dużo. Przy drogach, ścieżkach, po lasach. Każdy pewnie ma swoją historię. Te akurat znajdują się przy drodze do Bobrownik na wysokości Sęsowa i Kapituły. Nigdzie nie znalazłam potwierdzenia, ale najprawdopodobniej, to "krzyże choleryczne". Upamiętniają ofiary epidemii.
Przydrożne krzyże #1 © salamandra
Przydrożne krzyże #2 © salamandra
Zanim staw, przejechałam jeszcze most w Bobrownikach. Zaparkowałam po
drugiej stronie rzeki. Nawet nieźle zagospodarowane miejsce
wypoczynkowe: wiaty, ławy, tablica o miejscowości, boisko do siatki,
stojaki na rowery... ho, ho...
A mnie spodobały się ważki:
Ważka © salamandra
Znowu przez Wartę, a potem żółtym rowerowym, nad Żabi Staw. Grążele już przekwitły, ale żaby były :D
Żabi Staw © salamandra
Żabcia © salamandra
Mała sesja fotograficzna i... nadjechał Kuba. Podzielił się ze mną
uwagami na temat żółtych szlaków. Namówił mnie i postanowiłam, tym razem
żółtym pieszym, pojechać do Przewozu. Po drodze oczywiście spodobała mi
się jakaś inna przecinka, też ją obadałam, przejechałam w te i we wte.
przy okazji, takie cudaki:
Taki cudak, wygląda na prawdziwka © salamandra
Wreszcie dość miałam piachu i na szczęście dojechałam do leśniczówki w Ogroblach. Tu też sympatyczna wiata.
Ławy zachęcały do odpoczynku, tablice przyciągały wzrok - urządziłam
sobie bananowy popas.
Wiata w Ogroblach © salamandra
Potem Warta #5 i Przewóz. Kawalątko asfaltem i
między Toporowem, a Kamionem Warta #6
Zaraz potem kapliczka.
Kapliczka w Kamionie © salamandra
Zjechałam z asfaltu na skrót do Działoszyna i natknęłam się na niezły
podjazd. Tu spotkałam zakręconego bikera, który treningowo zaliczał
codzienną dziesiątkę. Akurat był w połowie - na piątej rundzie. Trochę
pogadaliśmy i chwała niech będzie batonikom z Lidla, bomba nie wybiera
;)
Szlaku, miałam zamiar trzymać się "konnego", ale kross nie koń i wolał
zjechać na rowerowy - zielony. Tym sposobem znowu znalazłam się w
Bobrownikach i potem, już asfaltem, wróciłam do chłopaków.
Czas gorącego lata
d a n e w y j a z d u
7.08 km
3.50 km teren
00:30 h
Pr.śr.:14.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
i sukcesów Rafała Majki :D
Ostudzić czerep po emocjach. Brawo Rafał!