Niedziela na Śnieżniku
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
06:00 h
Pr.śr.:0.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Trochę nieoczekiwany, ale udał się ten lipcowy Śnieżnik. W schronisku na hali, obowiązkowo ciepła szarlotka z jagodami. Kultowe ciasto, jak zwykle pycha, mimo, że śnieżnickie jagody jeszcze majowe ;)
Właściwie, to na Śnieżniku wiosna © salamandra
Na szczycie odrobina błogiego lenistwa - kocyk i buźka do słońca. Sprawdziliśmy obecność. Słoń jest :)
Słoń na Śnieżniku © Tomek, pięknie dziękuję za zdjęcie :)
Wspomnę tylko, że tym razem wchodziliśmy od Kletna - żółtym szlakiem na halę, potem zielonym na szczyt. Powrót do schroniska także zielonym, a potem do Kletna niebieskim i niebieskim rowerowym.
Widok z niebieskiego © Tym razem, za zdjęcie dziękuję Kubie :)
Do Wrocławia w deszczu i nocą - coś, czego salamandry nie lubią najbardziej, ale wypad - super.
Chińska droga i Pracze
d a n e w y j a z d u
23.90 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:15.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Trochę zwierzyny dzisiaj było. Konie, psy, kilka kotów - czarnych i nie, polna mysz... Na Praczach przyuważyłam czaplę.
Starorzecze Bystrzycy © salamandra
Z wysokości obserwowała okolicę.
Stara czapla, jak to bywa, trochę ślepa, trochę krzywa © salamandra
W drodze powrotnej, na uprawach, spotkałam jeszcze sarenkę.
Sarenka na skraju upraw © salamandra
Ciemno było, albo statyw zachybotał na wietrze ;) Trochę nieostro wyszło, nawet bardzo, ale jest.
Restart
d a n e w y j a z d u
20.50 km
0.00 km teren
01:15 h
Pr.śr.:16.40 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Początek wakacji... Nie tym razem. Pierwej jeszcze powrót do przeszłości - czyli... sesja. Tak... a rower stoi i przebiera kołami. Ja też. Sama nie wiem, jak mi się udało tak długo. To znaczy wiem. Ręce na klawiaturze, zamiast na kierze i upał. Na szczęście przedostatni semestr zaliczony, nawet egzamin z programowania - całkiem dobrze. Forma w tym czasie uleciała. Cóż... krok po kroku, pora zacząć od początku.
Jak na restart, to chyba dobre miejsce? Lubię je, o tej porze.
Zachód na Milenijnym © salamandra
Mistrzostwa Dolnego Śląska w RJnO - Świerzów 2015
d a n e w y j a z d u
10.00 km
0.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:7.50 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Zawody na orientację zawsze są super! A te w Świerzowie to już szczególnie. Świetna atmosfera, dobra zabawa, trochę ruchu, nie byle jaki las, a na koniec kaszaneczka z grilla, że nie wspomnę o pucharach ;)
Droga z Wrocławia do Obornik, to wiadomo jaka. Wolno, wąsko, kręto i dziurawy asfalt. Dopiero za Obornikami otwiera się okno na szerszy świat.
Kocie Góry © salamandra
W Kuraszkowie Dąb Napoleoński jeszcze stoi, choć przed "cięciem pielęgnacyjnym" się nie uchronił. Jakiś taki... wydaje się niezbyt gustownie przycięty. Liści za wiele tez mu nie zostało :( Ledwie chyba już dycha.
Dąb Napoleoński w Kuraszkowie © salamandra
Rozmiary rzadko spotykane, a i tabliczkę trochę ma niestandardową.
Pomnik przyrody © salamandra
Z Kuraszkowa już rzut beretem do Świerzowa, gdzie zmierzamy. Obie wioski mają w sobie to coś. Ładne i zadbane.
Droga między nimi też niczego sobie. Ma klimat.
Lipowy starodrzew przy drodze do Prusic © salamandra
W takich okolicznościach przyrody, docieramy na czas. Szykujemy rowery i rozgrzewka na start. Zawody odbywają się na średnim dystansie. Na punkcie 32 czeka także średnia niespodzianka ;) Właściwie powinnam napisać - zamiast punktu 32. Punktu nie ma! Ciekawe, gdzie się rozpłynął? Wcześniej był widoczny nawet z szosy.
Mnie niespodzianka spotkała jeszcze przed tym punktem, a potem za. Najpierw spadł mi łańcuch, a potem, nie wiem jakim sposobem spadło koło. To może i dobrze, że ten punkt zniknął, skoro taki pechowy był. ;)
Tegoroczny Świerzów okazał się bardziej kameralny i zawody trochę skromniejsze niż w ubiegłym roku. Zaś podobnie jak rok temu było przedburzowo i trochę deszczowo. No i atmosfera równie gorąca. Przywieźliśmy dwa razy więcej medali i puchary, z których jeden podróżował w moim plecaku. Nagroda za zwycięstwo w kategorii K-40. Niestety nie mogę powiedzieć, że to za sprawą wygranej rywalizacji, bo nawet ta jedna rywalka, która była na liście zgłoszeń, nie stawiła się na start. Ale cóż. Dystans przejechałam, w lesie nie zabłądziłam, punkty odszukałam, bezpośrednio za mną ich nie zbierali i nawet nie przyjechałam ostatnia na metę. Fajne zawody.
- dystans na wyścigu 7km
- dojazd na start i powrót z mety 3km
Las Mrozowski - 2 etap OMW w RJnO
d a n e w y j a z d u
46.00 km
0.00 km teren
04:14 h
Pr.śr.:10.87 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
dojazd 17,60 km 1h 16min
zawody 8,60 km 1h 37min
30sek
powrót 19,60 km 1h 31min
Ależ upał! Właściwie to kwintesencja ścigania i całego dnia. Miało już nie być tej patelni - cóż... od jutra :D Tymczasem,
nawet z rana, opony kleiły się do asfaltu. Z ulgą zjechałam, na
wysokości pętli w lesie Mokrzańskim, na polną drogę do Wojnowic. Po
nocnych burzach - spore bajora. Postanowiłam, nawet nadkładając drogi,
pojechać koło stadniny i przez Mrozów. Nie żałowałam. Błękitne niebo,
zielone pola, czerwone maki.
Między Mokrą, a Mrozowem © salamandra
Maki, chabry i rumianki. Niby pospolite, niby zlane deszczem... Przy drodze utworzyły całkiem niepospolity kwietny tunel.
Krajobraz z rumiankiem © salamandra
One też, jakby brały udział w wyścigu. Pną się ku Słońcu.
Rumianek, jak las © salamandra
No i las. Nareszcie trochę cienia. Ale nie chłodu. To juz jeden z ostatnich punktów. Jeszcze dwa i do mety :)
Kolejny punkt kontrolny © salamandra
Akurat ten fajnie usytuowany koło paśnika. Jest jeszcze sól w lizawce. Nie mam ochoty. Choć w ciepłych krajach, sól - podobno nie zastąpiona w upał. Póki co, wolę wodę. Piwniczanka - smakuje jak ambrozja.
Paśnik w lesie Mrozowskim © salamandra
Jadę, żeby dojechać. Pierwsza nie będę, później urodzeni raczej mnie wyprzedzają. Jednak cały dystans udaje się przejechać bezbłędnie i na mecie melduję się druga. W generalce prowadzę i na razie, zapewniam sobie srebro na październik. Zdobyłam punkty na dwóch etapach, więc na pewno będę się liczyć w tegorocznych mistrzostwach. Tymczasem, w upale, nawet generator prądu odmawia posłuszeństwa. Nie napojony paliwem strajkuje. I tak, czipy lądują w pancernej kasie szefowej zawodów. Póki co, kasą jest foliowy worek :D Nie ma podium, a szkoda, bo jak się później okaże, wirtualnie w elicie, stanęli na nim zarówno Tomek, jak i Kuba. Megagraty chłopaki :)
Powrót w tempie, nieco tylko szybszym od żółwia, przez Wiśniowa Górę. Obowiązkowo, przystanki na ławeczce w lesie Mokrzańskim i koło szlabanu na uprawach. Uff... jak gorąco. Wokół rumianki.
Rumianek pospolity © salamandra
Aha, na pętli w lesie, spotkałam Andrzeja. To już razem wróciliśmy przez tę Wiśniową. Po drodze, wyprzedzili nas Kuba z Tomkiem. Co znaczy młodość... Tomek jechał na flaku, nawet podwójnym. :/
Dolina Baryczy
d a n e w y j a z d u
53.65 km
0.00 km teren
04:00 h
Pr.śr.:13.41 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Jakiś czas nosiłam się z zamiarem przejażdżki ścieżką po trasie dawnej kolejki wąskotorowej. I tak, przyszła pora na ornitologiczną wycieczkę w Dolinę Baryczy.
W dolinie Baryczy © foto dzięki Kubie, który w przeciwieństwie do mnie, okazał się posiadaczem w pełni naładowanych baterii do aparatu
Trasa: Sułów - Pracze - Postolin - Kaszowo - Milicz - Sławoszowice - Ruda Milicka - Grabownica - Czatkowice - Czarny Las - Krośnice - Wierzchowice - Świebodów - Postolin - Sułów
Pierwszą część trasy pokonaliśmy szlakiem dawnej wąskotorówki. Ścieżka malowniczo biegnie wśród lasów, polami, skrajem wiosek. Miejsca dawnych stacyjek, zajęły punkty piknikowe i ekspozycje historycznej kolejki. Niektóre, ukryte wśród lasu, inne, jak ta - pośród cywilizacji ;)
Przystanek Zamek Milicki © salamandra
Zamiast stacji kolejowych, funkcjonują samoobsługowe stacje... o właśnie takie:
Stacja obsługi © salamandra
Szybko przejechaliśmy ten odcinek, coraz bardziej zbliżając się do królestwa ptaków. Troszkę zbaczając, odszukaliśmy "Czatownię pod rdzawoszyim" . I tak otworzył się przed nami, prawdziwie kojący upał, widok na staw Słupicki. Perkozy rdzawoszyje też udało się zaobserwować :) Że zaś, na mapie, udało się odszukać jeszcze inne czatownie... no zobaczymy, czy coś z tego wyniknie.
Po drodze mijamy kolejne stawy i znów nie sposób nie zerknąć. Gniazda w szeregu :)
Jaskółczy Staw © salamandra
Za Grabownicą, trafiliśmy na wieżę obserwacyjną, z widokiem na staw o tej samej nazwie.
Staw Grabownica z wieży widokowej © salamandra
Grabownica - widok z wieży obserwacyjnej © salamandra
Ukryci na wieży, obserwowaliśmy nie tylko ptactwo wodne, ale i kołujące drapieżniki. Wśród nich - polującego bielika. Podglądanie ptaków - zajęło więc niemało czasu.
Bielik nad Grabownicą © salamandra
W drodze powrotnej, nie rezygnując z ornitologicznych obserwacji, staraliśmy się trzymać czerwonego szlaku.
Stawy Milickie - Zofia © salamandra
Dzięki Kuba za wspólne kręcenie :)
Imieninowy cofee break w Kredensie
d a n e w y j a z d u
32.60 km
0.00 km teren
02:00 h
Pr.śr.:16.30 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Pavlova + macchiato = mniam, mniam, pycha... Dzięki Viola :D
Wąwóz Myśliborski
d a n e w y j a z d u
5.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.:0:00 km/h
Pr.max: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Ćwiczenia w oznaczaniu wieku i rozpoznawaniu drzew. To - młodzież. Ja, przy okazji, rozpoznałam wcześniej nieznany mi kwiat.
Buławnik mieczolistny © salamandra
Chyba, nie ma takich w naszej okolicy. Przy okazji, się rozejrzę.
Myślibórz
d a n e w y j a z d u
15.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Młodzież, jak zawsze, dbała żeby belferstwo za długo nie spało. Właściwie, żeby za wcześnie nie poszło spać. Tak więc, chyba siłą woli, zebrałam się rano na rower. Pojechałam sobie tu i tam. Także w stronę Wąwozu. Już na wjeździe - pomnikowa aleja kasztanowców.
Aleja kasztanowców [1] © salamandra
Kasztanowce, różnego wieku. Każdy świadkuje osobom i historiom sprzed lat. Tacy, osobliwi stróże pamięci.
Aleja kasztanowców [2] © salamandra
Po drodze, miękkie serce salamandry zatriumfowało. I tak, pomogłam jednemu facetowi, przejść na drugą stronę.
Ryzykant © salamandra
Bilans spotkań ze zwierzętami, zamknął jeż i dwa zające :)
Pogórze Kaczawskie
d a n e w y j a z d u
33.40 km
0.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:14.84 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A1
Zabrać rower, nie zabrać, zabrać, nie zabrać... Zabrać! Spakowałam się w najmniejszy plecak, jaki był w domu. Absolutne minimum - sama nie wiem, jak to zrobiłam. Widać klamotów człowiekowi do szczęścia dużo nie trzeba. Chyba pierwszy raz w życiu, stawiłam się na miejscu zbiórki z ekstremalnie najmniejszym bagażem. I tak pojechaliśmy razem do Myśliborza. Dobrze zrobiłam, że kumpla nie zostawiłam. W przerwie między zajęciami udało się zerknąć na okolicę.
Panorama Jawora [1] © salamandra
Ścieżka rowerowa z Jawora w kierunku Myśliborza, można rzec, że panoramiczna - naprawdę może się podobać. I tu pewne zaskoczenie - parkingi rowerowe. Niezłe :) Dla mnie, w każdym razie - nowość.
Parking rowerowy © salamandra
Miło się porozglądać.
Kaczawskie © salamandra
Panorama Jawora [2] © salamandra
Jawor, jeszcze raz © salamandra
I tak przejechałam się w stronę Jawora, a potem Myślinowa i Pomocnego.
Rzepaki powoli ustępują już pola. Przez to, jakby mniej słonecznie., ale są już rumianki, chabry, maki. Tak jakby... letnie kwiaty.
Białe i żółte © salamandra
Polne maki © salamandra
Może wspomnę jeszcze o Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa w Myśliborzu.
Centrum Edukacji Ekologicznej "Salamandra" © salamandra
W końcu imienniczka, co nie? W ośrodku cichy kąt, ciepły piec znajdują wszystkie zabiedzone stworzenia, a przede wszystkim ptaki. Do zdrowia dochodzą bocianki, myszołowy i sowy, jerzyki i inne skrzydlate. Te, co skaczą i fruwają...
Ptasia klinika © salamandra
My z krossem, dostaliśmy lokum równie przytulne - dwójkę z tarasem :D Przekimaliśmy więc, każdy w swoim łóżku ;) smacznie, do rana.